piątek, 28 lutego 2020

ulubieńcy miesiąca - Luty 2020



Hejka w przedostatni dzień Lutego!

Jak fajnie się nam w tym roku złożyło, że nie kończymy tego miesiąca na 28 a na 29 dniach. Zawsze to jeden dzień więcej 2020 roku. Dzień kiedy można więcej zdziałać, coś zmienić lub ulepszyć w swoim życiu, albo po prostu jeszcze jeden dzień więcej pocieszyć się Lutym. Drugi miesiąc prawie, że za nami, pozostanie w mojej pamięci jako chyba bardziej wiosenny niż zimowy od wielu już lat. Chociaż Wiecie co? Pamiętam, jakby to było wczoraj, był Luty tylko nie pamiętam dokładnie którego roku. Chodziłam bodajże do gimnazjum i tu pytanie do której klasy, ale mniejsza o to. Był 28 dzień Lutego, a temperatura sięgała coś ok. 14 stopni. Wszyscy wybiegli ze szkoły w samych bluzach, a na Dzień Kobiet 8 marca padał śnieg. Tak więc mamy różne anomalie, nie pozostaje nam nic innego jak jakoś to przeboleć i iść do przodu. A przecież wiosna tuż za rogiem, do jej wielkiego wejścia pozostaje już tylko 22 dni.


Mydełka w płynie Isana

Bardzo cenię sobie markę Isana dostępną w sieci drogerii Rossmann. Szczególnie mydła w płynie, które mają przepiękne zapachy plus dodatkowo pielęgnują dłonie. Najbardziej polubiłam się z mydełkiem „Paris” – o zapachu róży z Wieżą Eifflą na opakowaniu oraz mydłem z uroczym pingwinkiem o nazwie „YOU ARE so loved” o zapachu różnych kwiatów.  Mydła z czystym sumieniem mogę Wam polecić.


Cztery Płatki śniegu – Joanna Szarańska

W tym miesiącu przeczytałam łącznie 4 książki w tym jedną Joanny Szarańskiej. Książki pani Joasi, szczególnie te zwykłe nie świąteczne jakoś mi nie podchodzą. Nie wiem może to nie moje klimaty, może ja potrzebuję czasem tego dreszczyku emocji jaki mają powieści Gabrieli Gargaś, a może po prostu nie zawsze każda autorka potrafi trafić w moje gusta literackie. Zresztą nie ważne, świąteczna książka Pani Joanny była sztosem. Bardzo mi się spodobała, przeczytałam ją w kilka wieczorów. Nie wiem jak Wy, ale ja najchętniej czytam przed snem, niezwykle mnie to uspokaja ( oczywiście zależy jaką książkę czytam, bo czasem są takie, że nieźle rozwijają wyobraźnię, tylko bez skojarzeń proszę ;-) ), wycisza, a po wieczornej lekturze często mam piękne sny. „Cztery płatki śniegu” to świąteczna opowieść o tym co w świętach najważniejsze, o byciu razem, z tymi których kochamy i którzy kochają nas nie zapominając o tych wydawać by się czasem mogło obcych, ale wcale nie takich obcych, którzy najzwyczajniej są samotni i opuszczeni z własnym życiowym bagażem chwil zarówno tych dobrych jak i tych złych. Polecam Wam z całego serduszka tę książkę, bo choć jest już dawno po świętach to Duch Bożego Narodzenia powinien być w nas przez cały okrągły rok.


Rajstopy w serduszka

Luty to miesiąc miłości, serduszka były obecne wszędzie a nawet na moich nogach. Zakupiłam sobie dwie pary rajstop w czarne serduszka. Sądząc po ilości komentarzy pod postem „ Nogi w serduszkach” Wam także przypadły one do gustu. Jestem pewna, że jeszcze nie raz pojawią się na moim blogu. A więcej zdjęć stylizacji dostępnych tutaj 


Namaluj mi słońce – Gabriela Garagaś

„Namaluj mi słońce” to kolejna od roku  pozycja książkowa pani Gabrieli Gargaś którą czytałam  z mega wypiekami na twarzy. Tę książkę chłonęłam z zapartym tchem przez kilka wieczorów. Było często tak, że zaczynałam czytać przed 22 a kończyłam po północy i to niechętnie rozstając się z lekturą. Książka na długo została w mojej pamięci, piękna historia z równie pięknym zakończeniem. O samotności, o poszukiwaniu wsparcia w drugim człowieku, o miłości o której marzy przecież każdy z nas. „Namaluj mi słońce” to opowieść o Sabinie, kobiecie która pracuje jako swego rodzaju wysłuchiwaczka ludzi nieszczęśliwych a sama sobie nie potrafi poradzić ze swoją samotnością.  I chociaż wydaje jej się, że jest jej dobrze tak jak jest, nagle pewnego dnia w jej życiu pojawia się dziewczynka a w raz z nią jej przystojny tata. Życie Sabiny zmienia się o 180 stopni. Jakie to są zmiany? Koniecznie musicie przeczytać „Namaluj mi słońce”.



Na początku lutego dodałam na bloga wpis ze zdjęciami w iście paryskim stylu. Zdecydowanie ten post był waszym ulubieńcem, bo otrzymał rekordową liczbę komentarzy. Mi samej bardzo spodobała się stylizacja złożona z białego swetra, lekko osuniętego na ramieniu i plisowanej spódnicy. Paryskich stylizacji na blogu w tym miesiącu było więcej, ale o nich będzie poniżej. A więcej zdjęć tej stylizacji znajdziecie w tym poście 



Stylizacji w paryskim stylu w tym miesiącu pojawiło się sporo na blogu. Zapewniam Was, że w kolejnych miesiącach będzie ich jeszcze więcej. Wpis o tytule „ Paryżanka” bardzo przypadł Wam do gustu. Komentarze pod nim poprawiły mi humor, bo akurat tego dnia co go dodałam na bloga byłam niezwykle wkurzona i zasmucona. Ale po przeczytaniu komentarzy od razu zrobiło mi się lepiej. I za to kocham blogowanie, za ludzi którzy czytają to co piszę i swoimi słowami napisanymi pod każdym postem podnoszą mnie na duchu i dają mocnego kopa do działa. Więcej zdjęć stylizacji tutaj . 


 Tłusty Czwartek

Zdecydowanie jedno z moich ulubionych świąt w ciągu roku. Jak zawsze pączki na Tłusty Czwartek wyczarowałyśmy z mamą własnoręcznie. Uwielbiam przygotowywać na nie ciasto, czekać aż podrośnie koło piecyka, potem brać kawałek ciasta, nadziewać wiśniami ( najlepiej tymi ze słoika, które zawsze robimy latem ) i formować kształtnego pączka. Ogólnie kocham zapach domowych pączków, bardzo lubię je dekorować cukrem pudrem a jeszcze bardziej je jeść. W tym roku nawet nie liczyłam ile ich skonsumowałam.  Na pewno więcej jak 6. 


My Natural Day Dr. Oetker – kisiel i budyń zbożowy

Prawidłowe jedzenie, pełnowartościowe i pozbawione chemii to dla mnie priorytet dobrego funkcjonowania i ogólnie samopoczucia. W tym miesiącu wypróbowałam dwa pyszne produkty od Dr. Oetker’a  a są nimi budyń zbożowy o smaku waniliowym oraz kisiel ( jeżyna- malina & dzika róża). Budyń jest z naturalnym ekstraktem wanilii, mąką owsianą pełnoziarnistą i bez barwników. Kisiel zaś ma naturalny owocowy smak, posiada acerolę bogatą w witaminę C i jest on całkowicie bez barwników. Obydwa przysmaki bardzo mi posmakowały. Są idealne jako deser, albo gdy zechce nam się czegoś słodkiego. Ja w tym miesiącu ograniczyłam ilość słodyczy na rzecz owoców i takich pysznych budyniów i kisielków. Cały ten miesiąc był dla mnie miesiącem walki z pokusą słodkości, obyłam się bez nich bardzo długi czas a jak już potrzebowałam jakiegoś zastrzyku adrenaliny sięgałam po kostkę gorzkiej czekolady. 


Walentynki

Wiem, że pisałam Wam iż tego święta jakoś wybitnie nie celebruję to tegoroczne Walentynki były dla mnie dość ciekawe. Dostałam od taty uroczy bukiecik czerwonych różyczek, sama kupiłam sobie jedną różę do wazonu w pokoju, byłam na pysznych naleśnikach z serem w mojej ulubionej restauracji, a w walentynkowy wieczór obejrzałam drugą część „ Do wszystkich chłopców, których kochałam” z moim ulubionym aktorem Noah’em Centineo. Był też relaks przy ulubionych piosenkach i lampka różowego wina. Zresztą z facetem czy bez Walentynki spędzam w miły sposób i traktuję je jak zwykły dzień ale z nutką drobnych przyjemności w postaci czegoś pysznego do jedzenia, relaksującej kąpieli czy wieczoru z dobrą książką albo filmem.

FILMY


Do wszystkich chłopców których kochałam. PS. Kocham Cię


Last Christmas 

W tym miesiącu obejrzałam tylko dwa filmy. Brakowało mi zarówno czasu jak i chęci do siedzenia przed laptopem. Mimo to znalazłam chwilę przyjemności 14 lutego i obejrzałam drugą część „ Do wszystkich chłopców których kochałam”. Bardzo mi się spodobała, oprócz cudownego Noaha Centineo ( grającego Petera)  pojawił się drugi przystojniak Jordan Fisher który wcielił się w rolę Johna Ambrose McClaren’a. Film był przyjemny, ale brakowało mi tego czegoś. Słyszałam, że ma powstać trzecia część serii o losach Lary Jean Covi. Czekam na nią z niecierpliwością. Link do filmu znajdziecie tutaj  . Drugim filmem był „Last Christmas”, komedia romantyczna której premiera miała miejsce 29 listopada tamtego roku. Miałyśmy nawet iść na nią do kina z siostrą ale ostatecznie zrezygnowałyśmy. Doczekałam się, że film dodano na cda.pl, obejrzałam go w ostatnią niedzielę lutego. Bardzo mi się ten film spodobał, jak i ścieżka dźwiękowa złożona głównie z piosenek Georga Michaela, którego bardzo lubię słuchać.  Uwielbiam filmy z Emilią Clarke, ta aktorka to taki promyczek, ma świetne poczucie humoru i genialnie wciela się w swoją rolę. Film jest nie tylko zabawny ale i wzruszający. Nieśmiało przyznam, że końcówka mnie nieco rozwaliła, ale dlaczego to Wam nie powiem. Musicie sami zobaczyć a link do filmu znajdziecie tutaj . 

Muzyka








Luty upłynął mi pod znakiem piosenek o miłości i nie tylko. Słuchałam przede wszystkim Beatelsów, było też trochę Presleya, pojawił się Joe Dassin, ale i współczesna gwiazda, której piosenka „Derniere Danse” praktycznie non stop puszczana była w radiu w 2014 roku, czyli Indila. W tym miesiącu często słuchałam „ Touner  Dans Le Vide”. Nie zabrakło też mojej ukochanej piosenki z filmu „ Uwierz w Ducha”.

To już ostatni wpis w Lutym 2020 roku. Ten miesiąc pozostanie w mojej pamięci jako dobry, ciekawy, ale mógłby być lepszy. Mimo to nie będę narzekać, zawsze może być gorzej. Życzę sobie i Wam pięknego Marca, szybkiego nadejścia wiosny , słońca nie tylko na niebie ale i w sercu.  Uśmiechajcie się, walczcie o swoje marzenia. Życie bywa kruche, jeśli się nad czymś za długo zastanawiamy tracimy to, dlatego jestem zdania, że czasem trzeba działać spontanicznie. Bo można potem żałować, a ja żałuję wielu rzeczy w swoim życiu. Niestety czasu nie cofnę, nie naprawię tego co kiedyś zepsułam, kogo zraniłam, czy odrzuciłam. Trzeba żyć tu i teraz i stawać się codziennie najlepszą wersją samego siebie. 

❤❤❤

wtorek, 25 lutego 2020

biało-czarne paski i czerwone akcenty




Hej Kochani!

Jak się macie? Luty się nam kończy, marzec już za rogiem, wiosna tuż tuż. Wprost nie mogę się jej doczekać. Powolutku układam w głowie lżejsze stylizacje na nowy miesiąc, ale dzisiaj pokażę Wam kolejny, ostatni w lutym look rodem z Paryża. O tym, że jestem zakochana w paryskiej modzie i ogólnie Francji już wiecie, w tym roku planuję tych stylizacji wzorowanych na stylu Paryżanek dodawać znacznie więcej. Czuję się świetnie w takim stylu, bardzo lubię minimalizm w stroju. „Mniej znaczy więcej” i tej zasady będę się trzymać.  Wracając do wspominanej we wstępie wiosny, do niej już tylko 25 dni, a pierwsze jej oznaki miałam okazję już dostrzec w postaci klucza żurawi lecących na niedaleko położone mojej miejscowości wszelkie zarośla i bagna oraz nieśmiało wyglądające z ziemi przebiśniegi a także bazie które pojawiły się niedaleko mojego domu.

Co do paryskiego stylu to więcej informacji na jego temat znajdziecie w tym poście . Jak wiadomo Paryżanki kochają bluzki w paski, ja mam takich bluzeczek w swojej szafie aż dwie. Dzisiejsza stylizacja jest prosta, idealna na co dzień, na zakupy czy spacer ( PS. Oczywiście jak zrobi się cieplej ;-) ). Zestawiłam ją z jasnymi jeansami, do tego wybrałam botki z zamkiem na przedzie i na dość pokaźnym 8-centymetrowym obcasie. Jestem pewna, że w tych butach  jeszcze nie raz mnie tutaj na blogu zobaczycie. Te botki sprawiają, że z moich 175 cm wzrostu mam 183 cm :D Mimo iż obcas jest dość wysoki buty są bardzo wygodne, mają stabilny słupek, ogólnie podeszwa jest kauczukowa. Za botki dałam równe 29.99 zł w sklepie Reserved. Był to kolejny i ostatni łup na tegorocznych zimowych wyprzedażach. Francuskiej elegancji dodaje zawiązana pod szyją bandanka a uroku wpięte we włosy dwie perłowe spinki oraz mini czerwona torebka.








bluzka/ Sinsay
spodnie / Bershka
buty / Reserved
torebka / Pepco

❤❤❤

sobota, 22 lutego 2020

romantyczna koszula i jeansowe ogrodniczki



Cześć Moi Drodzy!

Jak tam po najbardziej tłustym czwartku w całym okrągłym roku? Ile pączków zjedliście? Jakie to były pączki? Te z cukierni czy może własnoręcznie wyczarowane w kuchni? Ja nawet nie liczyłam ile ich opchnęłam,  pączusie jak co roku zrobiłam z mamą. Zrobione przez nas tak jakoś lepiej mi smakują. Nie żebym miała coś do tych z cukierni, ale swojskie jedzenie bardziej do mnie przemawia. Luty się nam powoli kończy, marzec czyha już za rogiem. Wiosna tuż tuż, a zimy jak nie było tak nie ma i chyba już raczej nie będzie. Nie doczekałam się śniegu, zdjęć na tle ośnieżonych drzewek, sanek i spaceru wśród wirujących płatków. Chociaż Luty był nieco lepszy niż styczeń, bo tych śnieżnych dni troszkę było, to jednego dnia spadł śnieg i tego samego już stopniał. Mimo to miałam z tego powodu radość, ale zdjęć nie zdążyłam zrobić. Mówi się trudno, czekam już na wiosnę i na lekkie stylizacje. W międzyczasie pora na kolejny look. Dzisiaj pokażę Wam jak połączyłam romantyczną koszulę w kwiaty z długimi ogrodniczkami.


Dżinsowe ogrodniczki to według mnie must have od wielu,wielu lat. Jak byłam mała miałam takie i zamarzyło mi się je mieć teraz kiedy jestem dorosła. W tamtym roku zakupiłam sobie te śliczne ogrodniczki na letniej wyprzedaży za niecałe 30 zł. Wiem, że takie spodnie bywają drogie a cena często sięga nawet 150 zł. Dlatego moim zdaniem warto poczekać i kupić je na wyprzedaży. Ogrodniczki były już modne w latach 60. Być może wielu ludzi kojarzy je z farmerami, albo po prostu z ludźmi wykonującymi jakieś prace. Zauważmy, że w ogrodniczkach chodzą też często rolnicy, robotnicy i służba drogowa. Ale dodajmy też, że noszą oni ich materiałową a nie dżinsową wersję. Ta z jeansu jest poświęcona prawdziwym fashionistkom.  W połączeniu z koszulą w kwiaty dają nam fajny romantyczny look. Do tego zestawu polecałabym klasyczne białe trampki. Stylizacja jest nieco we francuskim stylu. Minimalistyczna,  a efektowna. Jak wiadomo Francuzki stawiają na minimalizm, uwielbiają motywy nie tylko w paski czy grochy ale i kwiaty, kochają dżins więc myślę, że takie ogrodniczki też są u nich mile widziane.








koszula / Sinsay
ogrodniczki / Terranova 
okulary / House

❤❤❤

niedziela, 16 lutego 2020

garść inspiracji #11 - Luty 2020



Hej Drodzy Czytelnicy!

Jak minęła Wam ta urocza niedziela 16 dnia lutego? Mi bardzo przyjemnie, miałam gości, było sporo dobrej energii i uśmiechu. Naładowałam akumulatory i przychodzę do Was z nowym postem a będzie to powrót do serii Garść inspiracji danego miesiąca. Wiem, że trochę odpuściłam ją sobie przez ostatnie 3 miesiące, ale obiecuję, że więcej się to nie powtórzy, bo choćby się waliło i paliło taki wpis co miesiąc się pojawi. Dzisiejsze inspiracje nie będą takie jak zwykle, bo ich tematem przewodnim jest Francja. Pisałam Wam już, że jestem zauroczona tym krajem, paryską modą a nawet jedzeniem, choć powiem Wam szczerze żabiego udka albo ślimaka bym nie przełknęła. Zdecydowanie pozostanę przy filiżance kawy i maślanym croissancie, którego tak uwielbiam ;-) 

PS. A jeśli jest jeszcze ktoś kto nie widział 10 część garść inspiracji zapraszam tutaj . A wszystkie inspiracje pochodzą ze strony PINTEREST .

















❤❤❤

czwartek, 13 lutego 2020

Walentynki przez cały rok



Dzień dobry Drodzy Czytelnicy !

14 lutego już jutro. Dzień miłości, zakochanych i czerwonych serduszek. Ale czy miłość nie powinna nam towarzyszyć każdego dnia? Czy potrzebujemy 14 Lutego by kupić żonie kwiaty albo pójść na randkę do ulubionej restauracji? Moja odpowiedź brzmi absolutnie NIE. Moim zdaniem Walentynki są takim jakby to powiedzieć „ picem na wodę”. Wymyślił je ktoś by moim zdaniem zbić niezły hajs za te wszystkie kiczowate ozdoby,  przytulanki ( nie żebym coś do nich miała bo pluszowe misie kocham), kwiaty i inne pierdołki. Seksowana bielizna – czy potrzeba Walentynek by ją nosić albo po prostu kupić? Kwiaty – czy musi być 14 Lutego by podarować je ukochanej kobiecie? Miły wieczór i upojna noc we dwoje– czy naprawdę potrzeba do tego jakiegoś walentynkowego święta?  Wydaje mi się, że teraz miłość uzależniona jest od konta na Facebooku, Instagramie i czort wie czego.

W świecie pełnym smartfonów, Internetu, gołych lasek w sieci ( panów też ), gdzie nikt nikogo nie zna, nikt z nikim się nie spotyka i nikt nikogo nie widzi trudno jest cokolwiek powiedzieć na temat miłości. Czy ona w ogóle istnieje? Czy można w nią wierzyć co i rusz się na niej zawodząc? W tym poście się trochę rozpisałam. Mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie ten tekst. Od razu mówię: to tylko i wyłącznie moja opinia. Jeśli macie inną – mi nic do tego.


Miłość jest przereklamowana. Serio? Czasami właśnie takie mam wrażenie, patrząc na to co się dzieje w naszym społeczeństwie. Ludzie pędzą sami nie wiedzą gdzie, nocami zamiast spać przytulonymi do ukochanej osoby gapią się w ekran swojego telefonu. Bo to telefon jest dla nich wszystkim, nie rodzina, nie dom, nie miłość.  Mam czasem obawy, że w tym chorym świecie niedługo nie będzie nic, że będą tylko nowe technologie i ludzie ślepo za nimi podążający. Marzę o tym by tą rodzinę kiedyś założyć, zakochać się w tym jednym jedynym mężczyźnie i żyć długo i szczęśliwie. Czy to ostatnie naprawdę istnieje? Myślę, że tak, bo jeśli ktoś naprawdę chce to potrafi tego dokonać. Jeśli ktoś szczerze kocha nie poleci na goły tyłek w necie, jeśli ktoś kocha całym sercem nie zdradzi, nie znudzi się, nie odejdzie. Większość mężczyzn często zachowuje się jak nieletni chłopcy, którzy jarają się na widok gołego biustu. Zaś kobiety często mają ogromne kompleksy, bo przecież prawdziwy mężczyzna nie pokocha damy z małym biustem a wielką pupą? I co tu zrobić? Szkoda, że tak dużo ludzi patrzy na wygląd a nie na piękno duszy. Mężczyźni twierdzą, że są dojrzali co nie zawsze jest prawdą. Młodzi faceci twierdzą, że jak mają te 18-lat to mogą mieć wszystkie kobiety bo są „ tacy dorośli”. A Wiecie? Mnie kiedyś też kręcili tacy kolesie. Lamusy, szpanerzy, kobieciarze. Ale… wyrosłam z tego. Nie jestem już zainteresowana takimi typkami co im się łapy kleją na pierwszej randce. Reguła jest prosta: Seks to nie wszystko. Macanie się, całowanie i inne pieszczoty to nie wszystko. Liczy się uczucie, jak jest gorące, czy lecą iskry między  dwojgiem ludzi.  Czy umiemy rozebrać tę osobę nie tylko z ubrania ale i z duszy. Czy rozumiemy ją, czy kochamy jej duszę mocniej niż ciało.  Mamy teraz tak porąbany świat, że czasami człowiek w to wątpi, zarzeka się, że nigdy się nie zakocha. Bo przecież to zainteresowanie minie, bo ten ogień się wypali, bo człowiek się zestarzeje. A guzik prawda. Jeśli miłości i związku chcą dwie osoby i te dwie osoby o to walczą to wszystko inne nie ma znaczenia. Naszym zadaniem w tym chorym świecie jest pokazać, że miłość ma sens, że nie jest przereklamowana, że naprawdę istnieje. Bo to od nas zależy jaki ta miłość będzie miała smak.


 Czy będzie trwała wiecznie? Tego do końca nie wie nikt. Bo to jest jedna wielka niewiadoma, ale według mnie prawdziwa miłość jest do tej przysłowiowej grobowej deski. Teraz modne jest mieć kilka ślubów i rozwodów, sypiać z innymi kobietami/ mężczyznami ale nie ze swoim/swoją mężem/żoną. Modne jest wrzucać co raz to nowe zdjęcia z nowymi ukochanymi. Wiecie? Śmiać mi się z tego chce. Wydawać by się mogło, że jak ktoś takie fotki wrzuci to wszyscy będą mu zazdrościć. A guzik prawda. Moim skromnym zdaniem prawdziwego uczucia się zbędnie nie pokazuje. Jeśli łączy nas głęboka, piękna miłość nie musimy się nią chwalić całemu światu na Facebooku. A przecież teraz takie modne jest wywalanie swojego prywatnego życia do sieci. Pełno zdjęć dzieci, par i Bóg wie czego. Naprawdę kogo to obchodzi? To jest nasza prywatna sprawa kogo mamy, z kim śpimy i co robimy plus czy mamy dzieci i jakie one są. Moim zdaniem tylko krzywdę tym dzieciakom robimy zbędnie je fotografując.  Przerażające jest to, że ludzie zamiast kolekcjonować zdjęcia w rodzinnych albumach takowe niby „albumy” mają ze swojego Facebooka albo Instagrama. Ja marzę o tym by na stare lata usiąść sobie z miłością mojego życia na wygodnych fotelach, z kubkiem gorącej herbatki, w kapciach i piżamce i oglądać albumy pełne naszych zdjęć. Zdjęć z naszych podróży, ze zwykłego życia. Chciałabym móc pstrykać zdjęcia, wywoływać je i umieszczać w rodzinnych zbiorach. Nie na Facebooku, nie na Insta i nie wiadomo jeszcze gdzie. Według mnie prawdziwe szczęście to takie w ukryciu, tylko nasze którym możemy ale nie musimy dzielić się ze światem. Jestem pewna, że gdy kiedyś sama zostanę mamą moje dziecko nie pojawi się na żadnym Facebooku, Instagramie i nie wiadomo na czym innym. To samo tyczy się mojego przyszłego męża, ślubu itp. Jestem zdania, że co za dużo to niezdrowo, a widzę, że teraz tego niezdrowego jest więcej niż tego zdrowego. Ludzie prześcigają się ze sobą kto ma przystojniejszego męża, piękniejszą żonę i dzieci podobne do kogo. Dziecko jeszcze dobrze nie przyjdzie na świat już jest na Facebooku, podaje się jego parametry, godzinę urodzin. Pytam:  Po cholerę to ?  Kurczę, ten świat … ja chyba jestem jakaś staroświecka a może to nie moja wina? Sama nie wiem. Napisałam tylko swoją subiektywną opinię. Możecie się z nią nie zgadzać, to wasza sprawa. Ja tylko chciałam byście poznali moje zdanie być może jest ono różne od waszego. Jeśli tak napiszcie w komentarzu jak Wy to widzicie. Wierzycie w miłość? Czym ona dla Was jest?


I Wiecie, to, że jutro są Walentynki nie oznacza, że macie ich nie obchodzić. Oczywiście jak chcecie to je sobie obchodźcie, ale nie zapominajcie, że miłość powinna Was otaczać na co dzień nie tylko od święta.  Kochajmy naszych bliskich każdego dnia, pokazujmy im to, doceniajmy to co dla nas robią. Chwytajmy każdy dzień jak byka za rogi, wyciskajmy z niego co najlepsze, cieszmy się tym co mamy i kogo mamy w swoim życiu. Miłość jest wszędzie. Miłością jestem ja, Ty, słońce, pies i cały świat. Miłość jest dookoła nas. Musicie tylko ją dostrzec. I tego Wam życzę na Walentynki: byście każdego dnia widzieli wokół Was miłość, byście ją pielęgnowali i nosili w sercu do końca swych dni. 




koszula / Sinsay
spodnie / Terranova
buty / Deichmann
opaska / zwykły sklepik z pasmanterią

❤❤❤

Witaj, cieszę się, że tutaj jesteś i bierzesz udział w komentarzowej konwersacji. Jednak pamiętaj o jednym: Jeśli jesteś blogerem liczę na to, że napiszesz więcej jak jedno słowo. Dziękuję Ci za poświęcony czas. Odwiedzam blogi komentujących.

POLECANE WPISY