piątek, 25 września 2020

zaczytany początek jesieni

 

Dzień dobry wszystkim!

Jak miło i przyjemnie, że we wtorek powitaliśmy astronomiczną a w środę kalendarzową jesień. Czekałam na nią z utęsknieniem i oto jest : w całej swej okazałości, już lekko zabarwiona na czerwono i żółto zawarta w liściach niektórych drzew, delikatna w babim lecie unoszącym się ostatnio na wietrze i przyprawiająca o gęsią skórkę wraz z chłodem nocy i poranka. Jesień , tak ta pora roku wreszcie się zaczyna, tajemnicza, nostalgiczna, idealna pora do zaczytania się w domowym zaciszu. Ostatnio przeczytałam masę książkę, a wypożyczyłam z biblioteki coś ok.20 sztuk. Zabieram je ze sobą do pracy i czytam w wolnej chwili. Spakowana do plecaka książka dodaje mi jakiejś takiej otuchy, czuję jakbym miała przy sobie najlepszego przyjaciela. Właśnie literatura jest moją największą przyjaciółką a książki najlepszymi przyjaciółmi. Kocham czytać, otaczać się książkami, wypożyczać je, chodzić po nie do biblioteki, rozmawiać z paniami bibliotekarkami, lubię wąchać książki. Tak, tak kocham zapach książek szczególnie tych starych a takie coraz trudniej dostać w bibliotece bo najzwyczajniej w świecie wiele z nich pozbywa się jak to mówią „ staroci”. Dla mnie takie książki są cenne, zawierają w sobie ukrytą przed laty tajemnicę, którą odkrywamy strona po stronie przewracając kartki i zagłębiają się w danej historii.

Dzisiaj zabieram Was w czasy II wojny światowej,  a ściślej ujmując ogarniętego wojną Wołynia i Warszawy. Nie będzie łatwo i przyjemnie o tym pisać ale nie zawsze robimy coś co sprawia nam radość i maluje uśmiech na naszej twarzy. Czasami trzeba dotknąć jakiegoś tematu lub przeczytać taką książkę która wyryje w naszym sercu albo duszy jakiś trwały ślad. Tak było w przypadki sagi Dobrzyńskich autorstwa Gabrieli Gargaś. Opowiem Wam dzisiaj o tym jak mi się czytało „ Kiedyś się odnajdziemy” i „Zawsze będziemy razem”, a także co czuję po lekturze obu. Zatem zapraszam do dalszego śledzenia tego posta.

Przyznam szczerze, że obawiałam się tych książek. Dlaczego? Tematyka wojenna jest bardzo bolesna a w pierwszej części, czyli „ Kiedyś się odnajdziemy” mamy dokładny opis rzezi na Wołyniu a także okrucieństwa ze strony Niemiec wobec powstańców Warszawy. Czytając tę książkę często miałam łzy w oczach, dreszcze a chwilami robiło mi się niedobrze.  Jednak książka tak mnie pochłonęła, że całą przeczytałam w jeden dzień. Historia Janki która ucieka z ogarniętego wojną Wołynia, traci rodziców którzy giną z rąk ukraińskich banderowców, oddaje swoją rodzoną siostrę obcej rodzinie a sama przygarnia pod swoje skrzydła małą dziewczynkę, którą od teraz zacznie traktować jak siostrę. W Warszawie Tadek zakochuje się w Annie, niestety ich szczęście zostaje przerwane wybuchem powstania warszawskiego. Po latach losy Janki i Tadka splatają się. Mamy też w tej książce opis życia po wojnie które było równie ciężkie jak to w jej czasie. Ogólnie książka ukazuje istotę miłości i to miłości różnej. Kobiety do mężczyzny, siostry do siostry czy dziecka do matki i ojca. Miłość potrafi pokonać wszystko  i nawet wojna nie jest w stanie jej powstrzymać.  Przychodzi niespodzianie, nie zawsze w porę ale zawsze przychodzi po coś. Uwierzcie mi , że coś na ten temat wiem. „ Kiedyś się odnajdziemy” do łatwych książek nie należy ale cieszę się, że dałam jej szansę, przeczytałam i Wiecie co? Naprawdę warto poznać początek historii rodziny Dobrzyńskich. 

Druga część „ Zawsze będziemy razem” to kontynuacja historii Janki Dobrzyńskiej i jej rodziny już po wojnie, a dokładniej w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Komunistycznej Polski, brutalnej rzeczywistości i stanu wojennego. Opowiada jak potoczyły się losy głównych bohaterów z pierwszej części „ Kiedyś się odnajdziemy”. Teresa ( przyszywana siostra Janki) wychodzi za mąż za Maksymiliana ( kuzyna Janeczki), wszystko jest ładnie pięknie ale pojawia się kryzys a także Maks aż za bardzo angażuje się w działalność antykomunistyczną. Kateryna ( prawdziwa siostra Janki) wychodzi za Gustawa ale i tu mają miejsce pierwsze zgrzyty między małżonkami. W międzyczasie pojawia się postać Aleksa ( syna Kateryny) już jako nastolatka a potem dorosłego faceta. W „Zawsze będziemy razem” dowiadujemy się, że Franek ( miłość Janki) żyje a także dorastający Miłosz ( syn Janki i Tadka). Dalszy ciąg sagi Dobrzyńskich pokazuje jak wyglądały przesłuchania przez SB i UB. Pojawia się też wątek handlu dziećmi i nieludzkiego traktowania młodych ciężarnych kobiet w ośrodku samotnej matki. Tutaj też miałam gęsią skórkę gdy to czytałam.  Ale… mam niedosyt po tej części, czekam na trzecią. Mam nadzieję, że wkrótce się pojawi. Czekam na nią z niecierpliwością. Jestem zaciekawiona dalszymi losami Janki, Franka, Tereski, Kateryny, Gustawa, Maksymiliana, Miłosza, Marzeny i wielu innych bohaterów zawartych w tej sadze. Na koniec dodam, że obie książki wygrałam w rozdaniu jakie miało miejsce na oficjalnej grupie fanów książek Gabrieli Gargaś. W prezencie dostałam też lightboxa. 




Podsumowując obydwie książki są godne polecenia, wciągające i ciekawe. Połączenie czasów wojennych z motywem miłości jest tutaj strzałem w dziesiątkę. Kocham takie książki, kiedy pokazują jak to było wtedy gdy wybuchła II wojna światowa, a przecież ludzie chcieli się zakochiwać, zwierać związki małżeńskie i zakładać rodziny. Chcieli kochać i być kochanymi niestety okrucieństwa wojny przerwały im to życie. Mimo to nigdy się nie poddawali i za to ich podziwiam. Dziękuję Pani Gabrysi za książki pełne emocji i czekam na 3 część sagi Dobrzyńskich z niecierpliwością. 


A Ty - lubisz książki z wojną w tle?


wtorek, 22 września 2020

żegnaj lato na rok, stoi jesień za mgłą

 

Dzień dobry Moi Drodzy!

Jak się macie? Co u Was słychać? Nie bez powodu mój wpis ma tytuł „ Żegnaj lato na rok” bo dzisiaj przypada początek astronomicznej jesieni, a jutro będziemy świętować pierwszy dzień kalendarzowej. Tytuł mojego dzisiejszego wpisu to także tytuł piosenki jaką śpiewała w latach 70-tych polska piosenkarka Zdzisława Sośnicka. Bardzo lubię jej muzyczny repertuar, a ten utwór świetnie oddaje istotę przejścia z lata do jesieni. Z tejże okazji przygotowałam także stylizację z letnią sukienką w kwiaty, ale już w jesiennej wersji z ramoneską i botkami. Nie zabrakło też mojej ulubionej czapki bosmanki a także klasycznej czarnej torebki – listonoszki.

Tak jak wspomniałam we wstępie dzisiaj zaczyna się jesień astronomiczna a o północy kalendarzowa. Cieszmy się nią póki trwa, zachwycajmy się jej kolorami, darami jakie ze sobą niesie a także przygotowujmy sobie jesienne smakołyki. Delektujmy się gorącą herbatą, nie bójmy się spaceru w kaloszach z parasolką w czasie deszczu, wystawiajmy twarz do ostatnich promieni słońca, uśmiechajmy się szeroko i bądźmy dobrzy. Cieszmy się z nowej pory roku, poobserwujmy zmieniającą się przyrodę, wiewiórkę zbierającą orzechy na zimę, lecące klucze żurawi i dzikich gęsi. Upieczmy szarlotkę i ciasto ze śliwkami, zróbmy aromatyczną herbatę, wypożyczmy stos książek, przygotujmy sobie kącik do czytania. Wyjmijmy z szafy ciepłe sweterki i płaszcze. Pozbierajmy kasztany i zróbmy z nich ludzki i duuuużo spacerujmy. Życzę Wam pięknej i radosnej jesieni! A sobie tego bym potrafiła w pełni się z niej cieszyć. 


Jesień to gwiazdy lecące z drzew.
Licie jak węże syczą. 
Przewożą arki na drugi brzeg
głowy obciętych księżyców.

Ciągną kondukty przez zgasły czas
- spróchniałe ichtiozaury.
Jak wieko spada nieba trzask
na biały wzrok umarłych.

A on do stołu przykuty snem
kamiennym jak klosz urny,
widzi lodowce porosłe mchem
i myśli, że to trumny. 

Krzysztof Kamil Baczyński dn. 4 X 1941r. 





ramoneska/ Sinsay

sukienka / targowisko miejskie

botki / Jenny Fairy

czapka/ Zara


sobota, 19 września 2020

plecaki Pariso.pl

 

 Cześć Kochani Czytelnicy!

Jak mija Wam przedostatnia sobota września? Mi dość szybko, byłam w pracy, niedawno wróciłam i biorę się za resztę obowiązków. Czeka mnie jeszcze trochę sprzątania, a po wszystkim może wybiorę się na rower albo na spacer. Ostatnio uwielbiam krótkie przejażdżki po mojej okolicy a także przechadzki niedaleko lasu. Pachnie już jesienią a z brzóz powolutku sypią się złote listki. Zaczyna się bardzo magiczny czas na który z utęsknieniem czekam zawsze cały okrągły rok, jesień już za rogiem, czujesz to?

Niedługo zmieni się nam pora roku tak więc warto pomyśleć o uzupełnieniu naszej garderoby o niezbędne ubrania ale i dodatki. Bardzo lubię plecaki, szczególnie gdy wybieram się w jakąś podróż albo na zakupowe szaleństwo z siostrą. Są niezwykle poręczne i wygodne, pomieszczą wszystkie niezbędne drobiazgi a także znacznie więcej. Dzisiaj pokażę Wam dwie stylizacje z dwoma plecakami jakie wybrałam dla siebie ze sklepu Pariso.pl . Sklep ten specjalizuje się w sprzedaży plecaków, toreb, portfeli itp. Ogromny wybór, dobre ceny, warto zajrzeć i zapoznać się z jego szerokim asortymentem.

Zamówiłam sobie dwa plecaki, klasyczny brązowy i czarny ze złotymi elementami.  Jestem minimalistką dlatego też zdecydowałam się na tak stonowane fasony i kolory. Obydwa plecaki są pakowne, uszyte z ekologicznej skóry, wykonane z najwyższą starannością i pasją. Bez reszty skradły moje serce i cieszę się, że mam je w swojej plecakowej kolekcji.

Pierwsza stylizacja to połączenie bordowego swetra z białą koszulą i dżinsami. Dobrałam do tego beżowy płaszcz i brązowe mokasyny. Uroku całości nadaje bordowa gumka ze wstążką którą związałam lekko włosy. Coraz bardziej przekonuję się do takiej fryzury.  A do tej stylizacji którą utrzymałam w jesiennych barwach wybrałam brązowy plecaczek, totalny klasyk, który warto mieć w swojej szafie.








brązowy plecak damski  - KLIK

Druga stylizacja tak jak pierwsza oparta jest o barwy jesieni, czyli zielony sweterek i brązowa spódniczka. Dobrałam do tego białą koszulę, brązowe mokasyny a pod szyją zawiązałam atłasową apaszkę. Fryzura pozostała ta sama co w przypadku pierwszej stylizacji, czyli brodowa gumka- wstążka i rozpuszczone włosy. Do tego look’u wybrałam czarny plecak ze złotymi akcentami i suwakami po bokach. 







plecak damski czarny - KLIK 

pozdrawiam
Iwetta

środa, 16 września 2020

garść inspiracji #15 - wrzesień 2020

 

Dzień dobry Drodzy Czytelnicy!

Połowa września za nami, do astronomicznej jesieni już tylko  6 dni a do kalendarzowej równiutko tydzień. Już nie mogę się doczekać kiedy świat dookoła będzie skąpany w złocie i oranżu liści, które będą wirowały pod podmuchem jesiennego wiatru.  Długie wieczory z kubkiem aromatycznej herbaty/ kakao, ciepły kocyk, dobra książka lub film. Spacery po jesiennym lesie, zbieranie grzybów, kasztanów, liści na bukiet. Jesień ma wiele uroków, jestem pewna, że je widzicie ale zapewne  każdy z nas mimo to czasem ich nie dostrzega a wystarczy tylko dokładniej się przyjrzeć. Jak piękna i tajemnicza a zarazem klimatyczna jest ta pora roku. Jesień tuż, tuż tak więc dzisiejsza garść inspiracji także będzie do niej nawiązywać. Uwielbiam szukać pięknych zdjęć w sieci a później się nimi z Wami dzielić. Dzisiejsze tak jak zawsze są z portalu Pinterest. A następne inspiracje już w październiku, zapewniam Was, że będą naprawdę niezwykłe i baaaaardzo jesienne.










ściskam mocno

Iwetta 

niedziela, 13 września 2020

sukienka & futrzana kamizelka

 


Dzień dobry!

Jak się macie? Wrzesień się nam powoli rozkręca, a kalendarzowa jesień już za niecałe 2 tygodnie. Oprócz kolejnej stylizacji jaką dzisiaj Wam zaprezentuję chciałabym napisać kilka słów od serca. Tak mi ostatnio sporo po głowie chodziło i postanowiłam przelać to na wirtualny papier. Mam czasem takie dni, że dużo myślę, wtedy mam taką prawdziwą burzę mózgów i jak coś jest fajnego to chcę się tym z Wami podzielić. Sądząc po komentarzach pod wpisami ze sporą ilością tekstu mogę rzec iż je lubicie co bardzo ale to bardzo mnie cieszy.

Wiecie, tak sobie obserwuję otaczający mnie świat i doszłam do wniosku, że w sumie nic fajnego się nie dzieje. Dlaczego tak uważam? Dzisiejszy świat zapluty jest kłamstwem, nienawiścią i złem wcielonym w różne postaci. Ludzie nadużywają słowa „kocham”, szybko zaczynają znajomość a jeszcze szybciej ją kończą. Nie ma miłości tylko głupie zauroczenia i szybkie popędy seksualne. Owszem miłość istnieje bo trochę głupio napisałam, że jej nie ma, ale powiem Wam, że tego uczucia jest jak na lekarstwo. W tych czasach lepiej mieć 100 dziewczyn w ciągu roku ( a może i więcej, kto wie), 200 chłopaków, milion zdjęć na Insta i na Facebooku, tysiące komentarzy ludzi których albo znasz albo nie znasz, którzy życzą Ci szczęścia i miłości. Skoro Ty ich nie znasz i zapewne oni Ciebie nie znają jakie znaczenie mają dla Ciebie te komentarze? Masz powiedzmy 4 tysiące „znajomych” ile w nich jest tych ludzi których naprawdę znasz? Ile znajdzie się takich co pomogą Ci gdy będzie taka potrzeba a ilu jest wśród nich tych co po prostu Cię lubią ot tak?

 Przeczytałam ostatnio bardzo mądrą książkę, w niej był właśnie motyw i sylwetka dziewczyny uzależnionej od serwisów społecznościowych i pstrykania sobie zdjęć. Temat ostatnio bardzo na czasie, są nawet memy, że niektórzy to sobie już nawet kroplówki robią z jakimś facebookowym, instagramowych i czort wie jakim płynem. Oczywiście to taka karykatura, ale w mądry sposób pokazuje do czego zmierza dzisiejszy świat. Ludzie stają się coraz bardziej zmaterializowani, liczą się dla nich tylko zdjęcia, komentarze i lajki. Wywalają swoje prywatne życie w wirtualny świat, chwalą się czym popadanie. Czy prawdziwie się zakochują? Nie wiem, ale na pewno teraz są bardzo szybkie zauroczenia i jeszcze szybsze ucieczki gdzie pieprz rośnie. Jakie znaczenie i sens dla Ciebie ma taki „związek”? Zastanawiałeś/ zastanawiałaś się nad tym? Wiecie, takie to teraz wszystko jest popieprzone, mam wrażenie, że dużo ludzi nie ma swojego życia, tylko żyją tym idealnym ( nieidealnym)  internetowym. Namiętnie przesiadują przed komputerem, telefonem czy innym urządzeniem i jak tylko jakiś celebryta doda jakąś głupią fotografię oni lecą jak to ja mówię z jęzorem na brodzie i to komentują. Ilu jest takich co zamiast skupić się na sobie skupia swą uwagę na innych. Czasami czuję się jakbym była z innej epoki, bo mnie zupełnie to nie kręci. Kiedyś owszem, nieco szalałam na punkcie serwisów społecznościowych, z wiekiem mi to przeszło. Teraz skupiam się na sobie, na swoim życiu i na blogu. Wracając do miłości w XXI wieku to nie znoszę jak ktoś nadużywa słowa „ kocham cię”. Takie słowa powinny być zarezerwowane tylko i wyłącznie dla osoby którą szczerze kochamy. Musisz być pewny tego, że kochasz naprawdę tylko wtedy te słowa powinny cisnąć Ci się na usta. Teraz mega „modna” jest zmiana partnera w ekspresowym tempie. Czasami mam ochotę wykrzyczeć temu światu,  dokąd zmierza i dlaczego normalnym ludziom zabiera nadzieję na zwyczajny ale piękny związek i miłość do końca życia. Temat kochania, to jak ludzie teraz do tego podchodzą przyprawia mnie często o ból głowy. Z mojego doświadczenia wnioskuję iż sporo osób bawi się uczuciami innych przez co myślą iż zabiją w tych osobach jakieś ludzkie odczucia. Guzik prawda, bo fakt faktem można komuś złamać serce ale prędzej czy później znajdzie się ktoś kto je poskleja. Totalną głupotą jest chwalenie się miłością w sieci, a jak coś pójdzie nie tak usuwamy zdjęcie i udajemy, że nic się nie stało. Stało się i to dużo…

Zadaniem każdego z nas jest mieć szacunek do innych, do ich czasu a także mieć poszanowanie dla ludzkich uczuć. Dużo ludzi tego niestety nie ma i szkoda, że nie dadzą się czasami tego nauczyć. Jakby tak było świat z pewnością stałby się o wiele lepszy. Szkoda, że tak wiele procent ludzkości podchodzi do tego tak nieodpowiedzialnie, smutne to jest… Należy pamiętać, że jaką miarą mierzymy taką i nam odmierzą, nikt nie jest lepszy od kogoś innego. Każdy jest równy i każdy zasługuje na szczęście. Miłość także jest nieodłącznym elementem życia, bez niej świat byłby pozbawiony koloru, a ludzie niekochani smutni i przygnębieni. Jednak należy pamiętać, że jak miłość to tylko prawdziwa. Bez ściemy, bez zdrad, dwie osoby razem do końca życia. Bez przechwalania się, bo wiadome i potwierdzone jest to, że szczęśliwy człowiek nie musi nikomu nic udowadniać. Owszem sama lubię robić zdjęcia jednak swoim prywatnym życiem nie chwalę się w sieci. Nie lubię, nie mam takiej potrzeby. Moje życie moja sprawa, a czyjeś życie czyjaś sprawa. Mam nadzieję, że moda na przechwalanie się swoimi sprawami w sieci kiedyś minie, nic dobrego nie wnosi zapewniam Was. O wiele lepsze jest to nasze realne życie gdzie można prawdziwe czuć, rozmawiać i być. 



sukienka / House

czapka / Zara

kamizelka / Bershka

torebka / Sinsay

buty / targowisko miejskie


czwartek, 10 września 2020

Ex’cla.ma’tion - perfumy w stylu retro

 

Witajcie Drodzy Czytelnicy!

Co u Was? Jak mijają  wrześniowe dni? Mi dobrze, z każdym dniem jakoś coraz lepiej się czuję, mimo iż znowu złapałam lekkie przeziębienie to nie jest aż tak źle. Wieczory są już bardzo chłodne, jak mam nocki w pracy ubieram ciepłą kurtkę i czapkę, poranki też są zimne. Ale Wiecie co? Ja lubię to bardzo, nie jest mi straszny chłód, bo lubię taką pogodę. Zresztą czym jest ochłodzenie na dworze względem ciepła naszego serca czyż nie? Jesień tuż tuż, nie tylko garderobę trzeba będzie zmienić ale fajnie byłoby wzbogacić zestawy naszych  perfum o jakiś fajny nowy zapach . Dzisiaj chcę pokazać Wam bardzo ładne perfumy we flakoniku w stylu retro. Perfumy miały swoje czasy świetności w latach 90-tych, jednak ostatnio tak sobie przeglądałyśmy z siostrą strony internetowe i na stronie Elnino Parfum znalazłyśmy właśnie Ex’cla.ma’tion. Pokrótce je Wam opiszę, dodam, że ten zapach jest idealny na zbliżającą się jesień.  Perfumy są dostępne też na stronie ezebra.pl .

Poszperałam trochę w sieci i znalazłam sporo informacji na temat Excla.Mation a także oryginalną reklamę z 1992 roku tych perfum na You Tube. 


Ex'cla.ma'tion - kto by zapomniał ów słynne hasło reklamowe: "Pachnieć krzykiem z wykrzyknikiem"? Wyjątkowe perfumy Ex'cla.ma'tion, należące do firmy Coty, są przeznaczone dla kobiet i dziewczyn, które pragną rozprzestrzeniać wokół siebie figlarną iskrzącą aurę i lubią być zmysłowe i uwodzicielskie.

Imponujące perfumy Ex'cla.ma'tion nadają swym posiadaczkom urok i seksapil.

Skład perfum

skład głowy: bergamotka, lilia

serce:  jaśmin, kwiat pomarańczy

baza: paczula,wetyweria,drzewo sandałowe

Kilka słów ode mnie:

Jako, że jestem wielką fanką retro, rozczulił mnie flakonik tych perfum do tego stopnia, że musiałam je kupić. Biała buteleczka z czarną zatyczką wyglądem przypomina wykrzyknik. Posiadają atomizer co ułatwia ich aplikację. Zapach jest bardzo przyjemny, nie duszący, zmysłowy i niezwykle kobiecy. Nieco mocniejszy, idealny na jesienne i zimowe dni. Dodaje seksapilu i pewności siebie, można wręcz uwodzić tym zapachem. Cieszę się, że mam te perfumy ( moja siostra też) bo lata 90-te w których to ja się urodziłam a moja siostra dorastała były niezwykle kolorowe i ciekawe. Szkoda, że nie było mi dane przeżywać swojego dzieciństwa właśnie w tej dekadzie a dopiero na początku lat 2000. Dobrze, że chociaż mogę poznawać to co wtedy było poprzez muzykę a także ubiór no i perfumy o których nawet nie wiedziałam. Teraz staną się nieodłącznym elementem mojej codzienności, bo postaram się je aplikować wtedy kiedy będę chciała się poczuć wyjątkowo i otulić przyjemnym zapachem cudownej mieszanki perfum Ex’cla.ma’tion. 





Witaj, cieszę się, że tutaj jesteś i bierzesz udział w komentarzowej konwersacji. Jednak pamiętaj o jednym: Jeśli jesteś blogerem liczę na to, że napiszesz więcej jak jedno słowo. Dziękuję Ci za poświęcony czas. Odwiedzam blogi komentujących.

POLECANE WPISY