Za dwa dni nowy miesiąc – mój
ukochany złotolistny październik już za rogiem. Nie mogę się wprost doczekać
złotych liści jesieni, zdjęć zrobionych na ich tle i tego szumu pod stopami
kiedy będę spacerować po lesie. Ostatni weekend września spędziłam z przytupem
bo na weselu bliskiej mi osoby z rodziny. Dzisiaj przychodzę do Was z kilkoma
zdjęciami z tej uroczystości. Dodam, że jest ich tylko kilka, gdyż nie jestem
zwolenniczką pokazywania mojej rodziny w wirtualnym świecie a także jak jestem
gdzieś gościem to biorę realny udział w danej imprezie. Nie lubię przesadnie
robić zdjęć, wolę się dobrze bawić i gromadzić wspomnienia w sercu i pamięci.
Choć nie ukrywam, że uwielbiam albumy rodzinne pełne fotografii. I takich
zrobiliśmy oczywiście sporo na pamiątkę.
Po raz pierwszy zostałam
świadkową. Uczucie niesamowite, piękne… Brak słów by je opisać. Świadek był
przesympatyczny, bukiecik mój i Panny Młodej przeuroczy. Różowe róże oraz goździki i
delikatne białe kwiatuszki to strzał w dziesiątkę. Takie same kwiaty tylko w
maleńkiej wersji miał też Pan Młody i Świadek w butonierce. Ja ze swojej strony
ubrałam pudrową sukienkę i białą marynarkę do tego pudrowe buty na małym
obcasie a włosy rozpuszczone ale z grzywką do góry. Sam ślub był przepiękny,
pełen wzruszeń… Płakałam wiele razy ale co poradzę, że ze mnie taki wrażliwiec.
Wesele mega radosne, pozytywne, dużo miłych i dobrych ludzi. Dostałam koszyczek
z prezentami i podziękowaniami za bycie świadkową a także mój bukiecik do domu.
Zasuszę go sobie na pamiątkę. Panna Młoda postawiła na polską sukienkę ze
sklepu internetowego Molly i oryginalne botki ze sklepu online Maciejka. Włosy
miała upięte w piękny kok z błyszczącą ozdobą. Jeśli chodzi o sukienkę ślubną
to była to klasyczna mała biała o ponadczasowym fasonie.
Jak miło i przyjemnie, że we
wtorek powitaliśmy astronomiczną a w środę kalendarzową jesień. Czekałam na nią
z utęsknieniem i oto jest : w całej swej okazałości, już lekko zabarwiona na
czerwono i żółto zawarta w liściach niektórych drzew, delikatna w babim lecie
unoszącym się ostatnio na wietrze i przyprawiająca o gęsią skórkę wraz z
chłodem nocy i poranka. Jesień , tak ta pora roku wreszcie się zaczyna,
tajemnicza, nostalgiczna, idealna pora do zaczytania się w domowym zaciszu.
Ostatnio przeczytałam masę książkę, a wypożyczyłam z biblioteki coś ok.20
sztuk. Zabieram je ze sobą do pracy i czytam w wolnej chwili. Spakowana do
plecaka książka dodaje mi jakiejś takiej otuchy, czuję jakbym miała przy sobie
najlepszego przyjaciela. Właśnie literatura jest moją największą przyjaciółką a
książki najlepszymi przyjaciółmi. Kocham czytać, otaczać się książkami,
wypożyczać je, chodzić po nie do biblioteki, rozmawiać z paniami
bibliotekarkami, lubię wąchać książki. Tak, tak kocham zapach książek
szczególnie tych starych a takie coraz trudniej dostać w bibliotece bo
najzwyczajniej w świecie wiele z nich pozbywa się jak to mówią „ staroci”. Dla
mnie takie książki są cenne, zawierają w sobie ukrytą przed laty tajemnicę,
którą odkrywamy strona po stronie przewracając kartki i zagłębiają się w danej
historii.
Dzisiaj zabieram Was w czasy II
wojny światowej,a ściślej ujmując
ogarniętego wojną Wołynia i Warszawy. Nie będzie łatwo i przyjemnie o tym pisać
ale nie zawsze robimy coś co sprawia nam radość i maluje uśmiech na naszej
twarzy. Czasami trzeba dotknąć jakiegoś tematu lub przeczytać taką książkę
która wyryje w naszym sercu albo duszy jakiś trwały ślad. Tak było w przypadki
sagi Dobrzyńskich autorstwa Gabrieli Gargaś. Opowiem Wam dzisiaj o tym jak mi
się czytało „ Kiedyś się odnajdziemy” i „Zawsze będziemy razem”, a także co
czuję po lekturze obu. Zatem zapraszam do dalszego śledzenia tego posta.
Przyznam szczerze, że obawiałam
się tych książek. Dlaczego? Tematyka wojenna jest bardzo bolesna a w pierwszej
części, czyli „ Kiedyś się odnajdziemy” mamy dokładny opis rzezi na Wołyniu a
także okrucieństwa ze strony Niemiec wobec powstańców Warszawy. Czytając tę
książkę często miałam łzy w oczach, dreszcze a chwilami robiło mi się
niedobrze. Jednak książka tak mnie
pochłonęła, że całą przeczytałam w jeden dzień. Historia Janki która ucieka z
ogarniętego wojną Wołynia, traci rodziców którzy giną z rąk ukraińskich
banderowców, oddaje swoją rodzoną siostrę obcej rodzinie a sama przygarnia pod
swoje skrzydła małą dziewczynkę, którą od teraz zacznie traktować jak siostrę.
W Warszawie Tadek zakochuje się w Annie, niestety ich szczęście zostaje
przerwane wybuchem powstania warszawskiego. Po latach losy Janki i Tadka
splatają się. Mamy też w tej książce opis życia po wojnie które było równie
ciężkie jak to w jej czasie. Ogólnie książka ukazuje istotę miłości i to
miłości różnej. Kobiety do mężczyzny, siostry do siostry czy dziecka do matki i
ojca. Miłość potrafi pokonać wszystko i
nawet wojna nie jest w stanie jej powstrzymać.
Przychodzi niespodzianie, nie zawsze w porę ale zawsze przychodzi po
coś. Uwierzcie mi , że coś na ten temat wiem. „ Kiedyś się odnajdziemy” do
łatwych książek nie należy ale cieszę się, że dałam jej szansę, przeczytałam i
Wiecie co? Naprawdę warto poznać początek historii rodziny Dobrzyńskich.
Druga część „ Zawsze będziemy
razem” to kontynuacja historii Janki Dobrzyńskiej i jej rodziny już po wojnie,
a dokładniej w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Komunistycznej Polski,
brutalnej rzeczywistości i stanu wojennego. Opowiada jak potoczyły się losy
głównych bohaterów z pierwszej części „ Kiedyś się odnajdziemy”. Teresa (
przyszywana siostra Janki) wychodzi za mąż za Maksymiliana ( kuzyna Janeczki),
wszystko jest ładnie pięknie ale pojawia się kryzys a także Maks aż za bardzo
angażuje się w działalność antykomunistyczną. Kateryna ( prawdziwa siostra
Janki) wychodzi za Gustawa ale i tu mają miejsce pierwsze zgrzyty między
małżonkami. W międzyczasie pojawia się postać Aleksa ( syna Kateryny) już jako
nastolatka a potem dorosłego faceta. W „Zawsze będziemy razem” dowiadujemy się,
że Franek ( miłość Janki) żyje a także dorastający Miłosz ( syn Janki i Tadka).
Dalszy ciąg sagi Dobrzyńskich pokazuje jak wyglądały przesłuchania przez SB i
UB. Pojawia się też wątek handlu dziećmi i nieludzkiego traktowania młodych
ciężarnych kobiet w ośrodku samotnej matki. Tutaj też miałam gęsią skórkę gdy
to czytałam. Ale… mam niedosyt po tej
części, czekam na trzecią. Mam nadzieję, że wkrótce się pojawi. Czekam na nią z
niecierpliwością. Jestem zaciekawiona dalszymi losami Janki, Franka, Tereski,
Kateryny, Gustawa, Maksymiliana, Miłosza, Marzeny i wielu innych bohaterów
zawartych w tej sadze. Na koniec dodam, że obie książki wygrałam w rozdaniu
jakie miało miejsce na oficjalnej grupie fanów książek Gabrieli Gargaś. W
prezencie dostałam też lightboxa.
Podsumowując obydwie książki są
godne polecenia, wciągające i ciekawe. Połączenie czasów wojennych z motywem
miłości jest tutaj strzałem w dziesiątkę. Kocham takie książki, kiedy pokazują
jak to było wtedy gdy wybuchła II wojna światowa, a przecież ludzie chcieli się
zakochiwać, zwierać związki małżeńskie i zakładać rodziny. Chcieli kochać i być
kochanymi niestety okrucieństwa wojny przerwały im to życie. Mimo to nigdy się
nie poddawali i za to ich podziwiam. Dziękuję Pani Gabrysi za książki pełne
emocji i czekam na 3 część sagi Dobrzyńskich z niecierpliwością.
Jak się macie? Co u Was
słychać? Nie bez powodu mój wpis ma tytuł „ Żegnaj lato na rok” bo dzisiaj
przypada początek astronomicznej jesieni, a jutro będziemy świętować pierwszy
dzień kalendarzowej. Tytuł mojego dzisiejszego wpisu to także tytuł piosenki
jaką śpiewała w latach 70-tych polska piosenkarka Zdzisława Sośnicka. Bardzo
lubię jej muzyczny repertuar, a ten utwór świetnie oddaje istotę przejścia z
lata do jesieni. Z tejże okazji przygotowałam także stylizację z letnią
sukienką w kwiaty, ale już w jesiennej wersji z ramoneską i botkami. Nie
zabrakło też mojej ulubionej czapki bosmanki a także klasycznej czarnej torebki
– listonoszki.
Tak jak wspomniałam we wstępie dzisiaj zaczyna się jesień astronomiczna a o północy kalendarzowa. Cieszmy się nią póki trwa, zachwycajmy się jej kolorami, darami jakie ze sobą niesie a także przygotowujmy sobie jesienne smakołyki. Delektujmy się gorącą herbatą, nie bójmy się spaceru w kaloszach z parasolką w czasie deszczu, wystawiajmy twarz do ostatnich promieni słońca, uśmiechajmy się szeroko i bądźmy dobrzy. Cieszmy się z nowej pory roku, poobserwujmy zmieniającą się przyrodę, wiewiórkę zbierającą orzechy na zimę, lecące klucze żurawi i dzikich gęsi. Upieczmy szarlotkę i ciasto ze śliwkami, zróbmy aromatyczną herbatę, wypożyczmy stos książek, przygotujmy sobie kącik do czytania. Wyjmijmy z szafy ciepłe sweterki i płaszcze. Pozbierajmy kasztany i zróbmy z nich ludzki i duuuużo spacerujmy. Życzę Wam pięknej i radosnej jesieni! A sobie tego bym potrafiła w pełni się z niej cieszyć.
Jak mija Wam przedostatnia
sobota września? Mi dość szybko, byłam w pracy, niedawno wróciłam i biorę się
za resztę obowiązków. Czeka mnie jeszcze trochę sprzątania, a po wszystkim może
wybiorę się na rower albo na spacer. Ostatnio uwielbiam krótkie przejażdżki po
mojej okolicy a także przechadzki niedaleko lasu. Pachnie już jesienią a z
brzóz powolutku sypią się złote listki. Zaczyna się bardzo magiczny czas na
który z utęsknieniem czekam zawsze cały okrągły rok, jesień już za rogiem,
czujesz to?
Niedługo zmieni się nam pora
roku tak więc warto pomyśleć o uzupełnieniu naszej garderoby o niezbędne
ubrania ale i dodatki. Bardzo lubię plecaki, szczególnie gdy wybieram się w
jakąś podróż albo na zakupowe szaleństwo z siostrą. Są niezwykle poręczne i
wygodne, pomieszczą wszystkie niezbędne drobiazgi a także znacznie więcej.
Dzisiaj pokażę Wam dwie stylizacje z dwoma plecakami jakie wybrałam dla siebie
ze sklepu Pariso.pl. Sklep ten specjalizuje się w sprzedaży plecaków, toreb,
portfeli itp. Ogromny wybór, dobre ceny, warto zajrzeć i zapoznać się z jego
szerokim asortymentem.
Zamówiłam sobie dwa plecaki,
klasyczny brązowy i czarny ze złotymi elementami.Jestem minimalistką dlatego też zdecydowałam
się na tak stonowane fasony i kolory. Obydwa plecaki są pakowne, uszyte z
ekologicznej skóry, wykonane z najwyższą starannością i pasją. Bez reszty
skradły moje serce i cieszę się, że mam je w swojej plecakowej kolekcji.
Pierwsza stylizacja to połączenie bordowego swetra z białą koszulą i dżinsami. Dobrałam
do tego beżowy płaszcz i brązowe mokasyny. Uroku całości nadaje bordowa gumka
ze wstążką którą związałam lekko włosy. Coraz bardziej przekonuję się do takiej
fryzury.A do tej stylizacji którą
utrzymałam w jesiennych barwach wybrałam brązowy plecaczek, totalny klasyk,
który warto mieć w swojej szafie.
Druga stylizacja tak jak
pierwsza oparta jest o barwy jesieni, czyli zielony sweterek i brązowa
spódniczka. Dobrałam do tego białą koszulę, brązowe mokasyny a pod szyją
zawiązałam atłasową apaszkę. Fryzura pozostała ta sama co w przypadku pierwszej
stylizacji, czyli brodowa gumka- wstążka i rozpuszczone włosy. Do tego look’u
wybrałam czarny plecak ze złotymi akcentami i suwakami po bokach.
Połowa września za nami, do
astronomicznej jesieni już tylko6 dni a
do kalendarzowej równiutko tydzień. Już nie mogę się doczekać kiedy świat
dookoła będzie skąpany w złocie i oranżu liści, które będą wirowały pod podmuchem
jesiennego wiatru.Długie wieczory z
kubkiem aromatycznej herbaty/ kakao, ciepły kocyk, dobra książka lub film.
Spacery po jesiennym lesie, zbieranie grzybów, kasztanów, liści na bukiet.
Jesień ma wiele uroków, jestem pewna, że je widzicie ale zapewnekażdy z nas mimo to czasem ich nie dostrzega
a wystarczy tylko dokładniej się przyjrzeć. Jak piękna i tajemnicza a zarazem
klimatyczna jest ta pora roku. Jesień tuż, tuż tak więc dzisiejsza garść
inspiracji także będzie do niej nawiązywać. Uwielbiam szukać pięknych zdjęć w
sieci a później się nimi z Wami dzielić. Dzisiejsze tak jak zawsze są z portalu
Pinterest. A następne inspiracje już w październiku, zapewniam Was, że będą
naprawdę niezwykłe i baaaaardzo jesienne.
Jak się macie? Wrzesień się nam
powoli rozkręca, a kalendarzowa jesień już za niecałe 2 tygodnie. Oprócz kolejnej
stylizacji jaką dzisiaj Wam zaprezentuję chciałabym napisać kilka słów od
serca. Tak mi ostatnio sporo po głowie chodziło i postanowiłam przelać to na
wirtualny papier. Mam czasem takie dni, że dużo myślę, wtedy mam taką prawdziwą
burzę mózgów i jak coś jest fajnego to chcę się tym z Wami podzielić. Sądząc po
komentarzach pod wpisami ze sporą ilością tekstu mogę rzec iż je lubicie co
bardzo ale to bardzo mnie cieszy.
Wiecie,
tak sobie obserwuję otaczający mnie świat i doszłam do wniosku, że w sumie nic
fajnego się nie dzieje. Dlaczego tak uważam? Dzisiejszy świat zapluty jest
kłamstwem, nienawiścią i złem wcielonym w różne postaci. Ludzie nadużywają słowa
„kocham”, szybko zaczynają znajomość a jeszcze szybciej ją kończą. Nie ma
miłości tylko głupie zauroczenia i szybkie popędy seksualne. Owszem miłość
istnieje bo trochę głupio napisałam, że jej nie ma, ale powiem Wam, że tego
uczucia jest jak na lekarstwo. W tych czasach lepiej mieć 100 dziewczyn w ciągu
roku ( a może i więcej, kto wie), 200 chłopaków, milion zdjęć na Insta i na
Facebooku, tysiące komentarzy ludzi których albo znasz albo nie znasz, którzy
życzą Ci szczęścia i miłości. Skoro Ty ich nie znasz i zapewne oni Ciebie nie
znają jakie znaczenie mają dla Ciebie te komentarze? Masz powiedzmy 4 tysiące „znajomych” ile w nich jest tych ludzi których naprawdę znasz? Ile
znajdzie się takich co pomogą Ci gdy będzie taka potrzeba a ilu jest wśród nich
tych co po prostu Cię lubią ot tak?
Przeczytałam ostatnio bardzo
mądrą książkę, w niej był właśnie motyw i sylwetka dziewczyny uzależnionej od
serwisów społecznościowych i pstrykania sobie zdjęć. Temat ostatnio bardzo na
czasie, są nawet memy, że niektórzy to sobie już nawet kroplówki robią z jakimś
facebookowym, instagramowych i czort wie jakim płynem. Oczywiście to taka
karykatura, ale w mądry sposób pokazuje do czego zmierza dzisiejszy świat.
Ludzie stają się coraz bardziej zmaterializowani, liczą się dla nich tylko
zdjęcia, komentarze i lajki. Wywalają swoje prywatne życie w wirtualny świat,
chwalą się czym popadanie. Czy prawdziwie się zakochują? Nie wiem, ale na pewno
teraz są bardzo szybkie zauroczenia i jeszcze szybsze ucieczki gdzie pieprz
rośnie. Jakie znaczenie i sens dla Ciebie ma taki „związek”? Zastanawiałeś/
zastanawiałaś się nad tym? Wiecie, takie to teraz wszystko jest popieprzone,
mam wrażenie, że dużo ludzi nie ma swojego życia, tylko żyją tym idealnym (
nieidealnym)internetowym. Namiętnie
przesiadują przed komputerem, telefonem czy innym urządzeniem i jak tylko jakiś
celebryta doda jakąś głupią fotografię oni lecą jak to ja mówię z jęzorem na
brodzie i to komentują. Ilu jest takich co zamiast skupić się na sobie skupia
swą uwagę na innych. Czasami czuję się jakbym była z innej epoki, bo mnie
zupełnie to nie kręci. Kiedyś owszem, nieco szalałam na punkcie serwisów
społecznościowych, z wiekiem mi to przeszło. Teraz skupiam się na sobie, na
swoim życiu i na blogu. Wracając do miłości w XXI wieku to nie znoszę jak ktoś
nadużywa słowa „ kocham cię”. Takie słowa powinny być zarezerwowane tylko i
wyłącznie dla osoby którą szczerze kochamy. Musisz być pewny tego, że kochasz
naprawdę tylko wtedy te słowa powinny cisnąć Ci się na usta. Teraz mega „modna”
jest zmiana partnera w ekspresowym tempie. Czasami mam ochotę wykrzyczeć temu
światu,dokąd zmierza i dlaczego
normalnym ludziom zabiera nadzieję na zwyczajny ale piękny związek i miłość do
końca życia. Temat kochania, to jak ludzie teraz do tego podchodzą przyprawia
mnie często o ból głowy. Z mojego doświadczenia wnioskuję iż sporo osób bawi
się uczuciami innych przez co myślą iż zabiją w tych osobach jakieś ludzkie
odczucia. Guzik prawda, bo fakt faktem można komuś złamać serce ale prędzej czy
później znajdzie się ktoś kto je poskleja. Totalną głupotą jest chwalenie się
miłością w sieci, a jak coś pójdzie nie tak usuwamy zdjęcie i udajemy, że nic
się nie stało. Stało się i to dużo…
Zadaniem każdego z nas jest
mieć szacunek do innych, do ich czasu a także mieć poszanowanie dla ludzkich
uczuć. Dużo ludzi tego niestety nie ma i szkoda, że nie dadzą się czasami tego
nauczyć. Jakby tak było świat z pewnością stałby się o wiele lepszy. Szkoda, że
tak wiele procent ludzkości podchodzi do tego tak nieodpowiedzialnie, smutne to
jest… Należy pamiętać, że jaką miarą mierzymy taką i nam odmierzą, nikt nie
jest lepszy od kogoś innego. Każdy jest równy i każdy zasługuje na szczęście.
Miłość także jest nieodłącznym elementem życia, bez niej świat byłby pozbawiony
koloru, a ludzie niekochani smutni i przygnębieni. Jednak należy pamiętać, że
jak miłość to tylko prawdziwa. Bez ściemy, bez zdrad, dwie osoby razem do końca
życia. Bez przechwalania się, bo wiadome i potwierdzone jest to, że szczęśliwy
człowiek nie musi nikomu nic udowadniać. Owszem sama lubię robić zdjęcia jednak
swoim prywatnym życiem nie chwalę się w sieci. Nie lubię, nie mam takiej
potrzeby. Moje życie moja sprawa, a czyjeś życie czyjaś sprawa. Mam nadzieję,
że moda na przechwalanie się swoimi sprawami w sieci kiedyś minie, nic dobrego
nie wnosi zapewniam Was. O wiele lepsze jest to nasze realne życie gdzie można
prawdziwe czuć, rozmawiać i być.
Witaj, cieszę się, że tutaj jesteś i bierzesz udział w komentarzowej konwersacji. Jednak pamiętaj o jednym: Jeśli jesteś blogerem liczę na to, że napiszesz więcej jak jedno słowo. Dziękuję Ci za poświęcony czas. Odwiedzam blogi komentujących.