poniedziałek, 23 października 2017

Złota polska jesień












              Październik chyli się ku końcowi. Czas mi tak szybko przelatuje przez palce. Patrzę w lustro i codziennie widzę kogoś zupełnie innego niż poprzedniego dnia. Dostrzegam jak bardzo się zmieniam. I nie chodzi tutaj tylko o wygląd zewnętrzny bo ten chyba najbardziej się we mnie zmienił ale oto kim staję się z dnia na dzień. Czuję, że z nieśmiałej dziewczynki ( chociaż w wielu kwestiach nadal jestem nieśmiała, czasem nawet aż za bardzo ) która przejmowała się byle jakim komentarzem ze strony osób które wydawały jej się bliskie( a oczywiście nawet nie miały prawa się tak nazywać )przeistoczyła się w dorosłą 19-letnią kobietę wiedzącą czego chce od życia. Od końca 2016 do teraz rozważyłam, wiele kwestii w moim życiu. 
          A zatem co się zmieniło? Zrezygnowałam z tego co sprawiało, że byłam nieszczęśliwa.  Skupiam się na tym co dla mnie ważne, nie gnam już za tłumem, nie walczę o czyjeś towarzystwo. Nie czuję już takiej potrzeby by na siłę kogoś zatrzymać przy sobie tylko i wyłącznie dlatego że kiedyś ta osoba była w jakimś sensie dla mnie ważna. Prawie codziennie rozkminiam moje wady i zalety. Swoje postępy, sukcesy ale też i porażki czy upadki. Miewam dni, że najchętniej przeleżałabym w łóżku, opatulona kołdrą i nie wyściubiła nosa nawet na 1 cm. Wtedy najczęściej miewam przysłowiowego „doła” czasem utrzymuje się on kilka dni a czasem znika po kilku godzinach.  Ale bywa też  czasem ze mną  tak, że chcę zrobić coś szalonego a zarazem ciekawego na swój sposób.  U mnie szalonego to nie wybrać się na mocno zakrapianą imprezę pełną obcych ludzi z którymi nie porozmawiasz bo zbyt głośno gra muzyka a np.  pójść do kina na fajny film, pospacerować w czasie deszczu w kaloszach  z różową parasolką w dłoni, spotkać się z siostrą, pobuszować po sklepach, etc.  Czasem miewam również i tak że całymi dniami i nocami rozmyślam o przyszłości. Zapewne wiele osób w moim wieku miewa tak, ale ja to mam chyba aż zanadto.  Wiem że tyle jeszcze przede mną bo mam dopiero 19 lat, ale czuję też że za te kilkanaście miesięcy już 20-stka. Przełom w życiu. Zastanawia mnie jak to będzie, co się wydarzy. Na pewno myślicie sobie po co tyle myśleć o przyszłości skoro trzeba żyć tu i teraz. Macie rację w 100 procentach. Staram się właśnie w taki sposób żyć, ale jak każdy śmiertelnik często miewam nocne „zrywanie się myśli ze smyczy”. Chyba wiecie o co mi chodzi ;-)  Na koniec podsumowując moją rozkminę po prawie roku czasu zauważyłam, że uodporniłam się na wiele przykrych spraw. Widzę więcej pozytywów niż kiedyś. Może to kwestia wieku a może po prostu dojrzałam do tego. Nie wiem. Ale wiem jedno, że zmierzam w dobrym kierunku. Samo to że tutaj jestem, odważyłam się na sesje, na pisanie tutaj dla Was to już jest dla mnie ogromny sukces. A będzie ich na pewno więcej. Trzeba być cierpliwym i poczekać. Nie jest to łatwe ale nagroda przyćmi wszystkie nasze żmudne oczekiwania. Nie przedłużając stylizacja ze zdjęć zrobiona była jeszcze tydzień temu, gdy była piękna, słoneczna pogoda. Dziś deszcz bębni za oknem, jest straszny ziąb, szaroburo i wietrznie więc na kolejne zdjęcie prędko się nie wybiorę : ( Cały out fit utrzymany jest w sportowym klimacie. A na nogach mam moje ulubione buty na sezon jesień/zima – beżowe, sznurowane traperki marki Jenny Fairy z salonu obuwniczego CCC.

 Na zakończenie pragnę życzyć Wam łaskawego poniedziałku ;-) oraz udanego tygodnia! Buziak😘
















 pudrowa bluza - Sinsay
rurki skinny- Sinsay
kurtka wiatrówka - Cropp
torba- Cropp
traperki- Jenny Fairy
okulary - Sinsay


czwartek, 19 października 2017

zamek w Lublinie







Dzień dobry w czwartek!


 Lublin od lat jest bliski memu sercu. I to nie dlatego, że dzieli mnie od tego miasta tylko ok. 50km ale dzięki jego architekturze, klimatowi i historii bardzo lubię tam często zaglądać. Przychodzę dziś zatem do Was z bardzo obszernym, bogatym w zdjęcia postem poświęconym zamkowi w Lublinie.  Jestem przekonana ,że wiele moich czytelników nawet nie wie o jego istnieniu, zdaję sobie z tego sprawę dlatego też postanowiłam przybliżyć Wam po części jego historię (ale też i Was tym nie zanudzić ;-) ) oraz pochwalić się Wam cudowną sesją z zamkiem w tle ;-) A zatem zapraszam w podróż po Lublinie!  Posiłkując się Wikipedią i własną wiedzą postaram się przedstawić historię zamku królewskiego w Lublinie. Został on zbudowany w XII wieku. Wiele razy go przebudowywano.  W latach 1831- 1954 służył jako więzienie zaś od 1957 roku jest on siedzibą Muzeum Lubelskiego. 

Muzeum Lubelskie mieszczące się w zamku jest prawdziwą ucztą dla oka. W jego wnętrzach możemy zobaczyć oryginał obrazu „Unia Lubelska” autorstwa genialnego malarza Jana Matejki. Ogromne dzieło pokazujące bardzo ważne wydarzenie w dziejach naszego narodu. Unię realną Korony z Wielkim Księstwem Litewskim.  Patrząc na ten obraz możemy poczuć się jakbyśmy sami brali udział w tym wielkim wydarzeniu.

Jan Matejko "Unia Lubelska"
Kolejnym ważnym punktem w zwiedzaniu zamku królewskiego w Lublinie jest stół z wypaloną łapą diabła. Otóż legenda głosi, że w 1637 lub 1638 roku w Lubelskim Trybunale Koronnym odbył się proces pewnej wdowy. Stroną w sporze był bogaty magnat, który przekupił sędziów. Skorumpowani sędziowie, nie bacząc na fakty, przyznali rację swemu mocodawcy. Zrozpaczona wdowa wzniosła ręce do krucyfiksu wiszącego w sali sądowej i zawołała: „Gdyby diabli sądzili wydaliby sprawiedliwszy wyrok!” Jej pełen bólu i gniewu głos odbił się echem w wysokich salach lubelskiego Trybunału Koronnego i przestronnej sieni. Jeszcze tej samej nocy o północy, w sali posiedzeń trybunalskiego sądu pojawiły się zagadkowe postacie odziane w żupany, szlacheckie kontusze i w czarnych perukach. Przerażony pisarz, który notował przebieg rozprawy, spostrzegł diabelskie rogi zręcznie ukryte w kruczych włosach i poczuł zapach siarki. Wydali oni wyrok na korzyść kobiety. A żeby go przypieczętować, diabelski sędzia oparł się ręką o stół, wypalając w desce ślad dłoni. Wówczas to Chrystus na krucyfiksie w sali rozpraw odwrócił głowę, żeby nie patrzeć, jak diabelskie sądy są sprawiedliwsze od ludzkich. Krzyż Trybunalski do dziś znajduje się w jednej z kaplic w Archikatedrze. Niesprawiedliwi sędziowie połamali sobie nogi na trybunalskich schodach. Stół z wypaloną czarcią łapą, pochodzący sprzed 1578 roku, stoi w muzeum na Zamku. A od pół wieku lokal Czarcia Łapa, w której występuje kabaret Czart, jest jedną z lubelskich kawiarni. 

 .
A tutaj wypalona łapa diabła w pełnej okazałości ;-)




Teraz czas na moją lubelską sesję zdjęciową. Piękna ,słoneczna pogoda i jesienna aura pozwoliła na robienie wyraźnych fotografii. Z tego miejsca chciałabym pozdrowić moją siostrę-Justynę za wykonanie tych cudownych zdjęć.  A moja stylizacja? Iście miejska ;D 



















płaszcz- Esmara
szalik- stacjonarny sklep
jeansy skinny- Bershka
botki emu- CCC
okulary- Sinsay
torba- Cropp
brelok- Sinsay

    Czy ktoś z Was był na Zamku Lubelskim? Jeśli tak to jakie wrażenie on na Was wywarł? Pochwalcie się w komentarzach ;-) buziole...

 
Witaj, cieszę się, że tutaj jesteś i bierzesz udział w komentarzowej konwersacji. Jednak pamiętaj o jednym: Jeśli jesteś blogerem liczę na to, że napiszesz więcej jak jedno słowo. Dziękuję Ci za poświęcony czas. Odwiedzam blogi komentujących.

POLECANE WPISY