wtorek, 20 lutego 2018

Walka " o serduszka"



„ Like za like? Kom za kom? F4f? L4l?” skąd ja to znam. Wejdę na Instagrama batalia o serduszka, wejdę na Facebooka bój o lajki. Nawet na Snapchacie nie ma spokoju. Tam nabijanie tzw. Dni. Po co to? Czy dzięki temu stajesz się szczęśliwszy/ szczęśliwsza? Masz z tego satysfakcję? Lepiej Ci gdy masz 1000 like ? Skoro zadałam Ci już te pytania wniosek jest tylko jeden- cały ten post poświęcony będzie moim przemyśleniom które od dłuższego już czasu nie dają mi spokoju i krążą w mojej głowie. Czas by ubrać je w słowa i przelać na papier choć nie na  ten zwykły, biały  a ten w formie elektronicznej.




Na sam początek zadajmy sobie pytanie: Czym w ogóle są lajki? Odpowiedź jest prosta: Wymyślił je ktoś, dokładnie nie wiem kto sama nie wiem po co,ale sprawił, że dosłownie cały świat oszalał na ich punkcie. Lajki są niczym innym jak bezsensownym klikaniem „lubię to” pod zdjęciem które albo Ci się podoba albo i nie ale lajkniejsz no bo wszyscy lajknęli to i Ty musisz. Nie możesz przecież się „wyłamać”. Od razu będziesz inny. Dlaczego więc lajkujemy? Dlaczego to jest teraz tak szalenie modne? Dlaczego bez tego wielu z nas nie wyobraża sobie życia? Dlaczego lajki budzą zazdrość, nienawiść a może zażenowanie? Tych dlaczego jest o wiele, wiele więcej. Nie wystarczyłoby mi czasu by je tutaj wymienić. Zauważam już od dłuższego czasu, ba ja nawet obserwuję z boku jak ten świat przede mną pędzi. Jak ludzie biegną choć tak naprawdę nie muszą. Jedni pędzą za pieniędzmi, inni za sławą a jeszcze inni za serduszkami, lajkami i dniami. No ale odpowiedz mi proszę na zadane wcześniej pytanie: Co tak naprawdę masz z tych lajków? Czy Twoje szczęście opiera się tylko i wyłącznie na posiadaniu tych głupich serduszek? Czy to że masz ich 5 a nie 1000 robi z Ciebie gorszą osobę? W porządku. Okej, okej, okej. Fajnie jest dostawać te całe lajki ale nie dajmy się zwariować. Widzę, że teraz niektórzy wydłubaliby komuś oczy za to, że on ma ich 1000 a ktoś ma o ten jeden tysiąc za dużo. A dlaczego ja nie mam? Co ma on/ona czego nie mam ja? Często zadajemy sobie to pytanie. Czujemy się gorsi, bo ktoś ma więcej serduszek pod zdjęciem niż my. Spójrz na to z innej strony. To tylko zdjęcie i tylko jakies tam lajki. Lajki nie mówią, że ktoś Cię lubi. Twoje zdjęcie ma 100 like a kto z tych 100 osób odzywa się do Ciebie w realnym świecie? Z kim spotkasz się na kawę? Porozmawia  Tobą? Przytuli? Powie proste : „Fajnie, że jesteś”. No kto? To tak jak z życzeniami na portalach społecznościowych.  Większość twoich znajomych albo i nie znajomych który masz w tych kręgach pisze Ci skromne „Najlepszego” tylko i wyłącznie dlatego, że zobaczył/zobaczyła że akurat dzisiaj masz urodziny. Nie wiem może jestem staroświecka, może nie gonię aż tak za tym wszystkim ale cholernie dziwi mnie to wszystko i nie daje spokoju w jak krótkim czasie świat spadł na dno. Jak ludzie zamienili prawdziwe życie na to wirtualne. Nie mówię, że nie korzystam z Internetu, Facebooka czy snapa- zresztą nie siedziałabym tu teraz nie pisała dla Was, nie miała bloga itd. Ale chodzi mi tylko o to, że dlaczego nie można korzystać z tego z umiarem? Dlaczego świat krąży w rytm portali społecznościowych i dlaczego ciągle słyszę: „Nie masz Facebooka, nie istniejesz”? Okej. No to z kim rozmawiasz? Z kosmitą? Ludzie, żyjemy w XXI wieku  a naprawdę niektórzy zachowują się gorzej niż średniowieczni chłopi. Facebook nie zrobi z Ciebie człowieka. Instagram nie pokaże Twojego prawdziwego ja. Snapachat nie wyświetli przebiegu Twojego dnia. Ukażesz jednie jego małe momenty. Chwile którymi ot tak chcesz się z kimś podzielić. Ale nie pokażesz tam ,że Ci smutno, że w tej chwili płaczesz albo że bardzo za kimś tęsknisz. Wiele razy widziałam  na Facebooku, że niektórzy moi znajomi poprzez jakieś cytaty, udostępniane zdjęcia itp. próbują zwrócić czyjąś uwagę że im źle. Że mają kryzys. Potrzebują się komuś wygadać. Co z tego mają? Ktoś w ogóle bierze to pod uwagę? Nie. Albo i są wyjątki, ale zazwyczaj jest komentarz pod takim cytatem:” Gorzej Ci?,  Temu znów odwala”. Tyle. Raniące, głupie i bezsensowne. Takie właśnie są takie komentarze. A nie przyszło Ci na myśl by napisać do tego kolegi/koleżanki, zapytać co się stało. Dlaczego dodaje takie smutne cytaty. Prosty ludzki, życzliwy gest. Tak niewiele a tak wiele by dać komuś poczucie własnej wartości. Poprawić zepsuty humor.



Podsumowując z przykrością stwierdzam, że dzisiejszy świat zmierza w totalnie złym kierunku. Liczą się tylko: pieniądz, układy, sława i oczywiście serduszka i lajki. A gdzie jest miłość, bezpieczeństwo, zdrowie, pokój ducha? Czy nie tego pragnie każdy i każda z nas? Przytulisz się do laptopa? Wypłaczesz się Instagaramowi? Porozmawiasz z Facebookiem? Snapchat da Ci zdrowie?  Zadajmy sobie czasem te pytania i najważniejsze nie przesadzajmy z tym całym kolorowym internetowym światem. Najbardziej wkurza mnie stwierdzenie: „LAJKI ŻYCIEM”. Nie rozumiem w nim ani sensu i nie ma w tym żadnej logiki. Naprawdę? Żyjesz tylko i wyłącznie dzięki jakimś tam polubieniom? Wow. Gratuluję, nie wiedziałam,że można funkcjonować bez jedzenia i picia. Niestety tak to wygląda. Wielu z Nas przez przesiadywanie w Internecie zaniedbuje swoje zdrowie fizyczne i wystawia to psychiczne na wiele nieprzyjemności i zbędnych problemów. Zapominamy, że najfajniejsze jest to co jest tu i teraz. Nawet gdy są czarne chmury. Spokojnie. Jutro wyjdzie słońce. Będzie piękny dzień. Uwierz w to. Nie zadręczaj się tym co nie istotne. Kochaj, Twórz. Żyj. Traktuj każdy dzień jakby był ostatnim w Twoim życiu. Nie wiesz czy dane Ci będzie jutro ujrzeć wschód słońca a przecież tak rzadko mu się przyglądasz bo jesteś zajęty patrzeniem w ekran swojego iPhona. Patrz, rozglądaj się , przyglądaj się temu co Cię otacza a nie temu co akurat wyświetliło Ci się na smartfonie. 


poniedziałek, 19 lutego 2018

Recenzja szamponu i odżywki marki Ziaja






Dzisiaj troszkę tematu kosmetyki. Postanowiłam podzielić się z Wami moją recenzją genialnego szamponu marki Ziaja jaki wpadł przypadkiem w moje ręce miesiąc temu podczas spożywczych zakupów hipermarkecie TESCO. Przeglądałam różne produkty i tak oto natknęłam się na – Szampon do włosów tłustych z ekstraktem z pokrzywy, aloesu, mięty  i prowitaminą B5 , zawiera też Octopirox –substancję o aktywnym działaniu przeciwłupieżowym oraz na odżywkę z tej samej serii i o tym samym składzie.


Szampon do włosów tłustych Ziaja „Intensywna Świeżość” - szampon jest niezwykle delikatny, zwiera przyjazne dla skóry środki myjące, a za sprawą ziół jest on również bardzo naturalny. Nie pieni się, nie pieką po nim oczy.




CECHY PRODUKTU
Rodzaj -  włosy z łupieżem, włosy pozbawione objętości, włosy przetłuszczające się
Włosy -   wymagające prostowania lub nie
Właściwości –  przeciwłupieżowe , nawilżające , oczyszczające
Formuła -zapachowa
Opakowanie - w butelce
Pojemność - >250ml
Skóra głowy - problemowa, przetłuszczająca się 

SKŁADNIKI:
Aqua ( Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium C14-17 Alkyl Sec Sulfonate,Disodium Laureth Sulfosuccinate,PEG-7 Glyceryl Cocoate,Panthenol,Propylene Glycol, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract,Urtica Dioica (Nettle) Leaf Extract, Aloe Barbadenisis  Leaf Extract, Polyquaternium-10, Piroctone Olamine,Cocamide DEA, Sodium Chloride,Sodium Benzoate,2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol,Mentha Arvensis Leaf Oil, Citric Acid.

Zastosowanie: włosy tłuste, z łupieżem, szybko przetłuszczające się, mało elastyczne, pozbawione blasku i puszystości.

Efekt:
Włosy odżywione, puszyste, bez łupieżu, lśniące, pełne blasku. Szampon wyrównuje też koloryt włosów co jest dla mnie totalną i pozytywną niespodzianką. Dzięki niemu pozbyłam się rudawych prześwitów po dawnym rozjaśnianiu włosów. 


Odżywka z miętą,pokrzywą, aloesem i witaminą E – dopełnienie efektu szamponu z tej serii.Zadaniem odżywki jest wzmocnienie włosów, nadanie im objętości, blasku i świeżości. Ma ona działanie podobne do szamponu Intensywna Świeżość.



SKŁADNIKI:
Aqua ( Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium C14-17 Alkyl Sec Sulfonate,Disodium Laureth Sulfosuccinate,PEG-7 Glyceryl Cocoate,Panthenol,Propylene Glycol, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract,Urtica Dioica (Nettle) Leaf Extract, Aloe Barbadenisis  Leaf Extract, Polyquaternium-10, Piroctone Olamine,Cocamide DEA, Sodium Chloride,Sodium Benzoate,2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol,Mentha Arvensis Leaf Oil, Citric Acid.





Podsumowanie:
Z czystym sumieniem mogę polecić Wam szampon i odżywkę Intensywna Świeżość marki Ziaja. Dla mnie jest on totalnym strzałem w dziesiątkę. Dzięki niemu moje włosy są świeże, nie przetłuszczają się zbyt szybko, są pełne blasku i mają wyrównany koloryt. Z całego serca polecam Wam te produkty.

A Wy lubicie produkty marki Ziaja?

środa, 14 lutego 2018

elegancko na Walentynki







Walentynki. Święto zakochanych. Dzień Kupidyna. Jak zwał tak zwał dzień dobry Kochani Czytelnicy! Na początek pragnę podziękować Wam za ponad 15 tysięcy wyświetleń mojego bloga. Jeden cel został osiągnięty, pora na następny. Jestem przekonana że z moją głową pełną pomysłów i Waszym zaangażowaniem w czytanie mojego bloga jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko. A ja głęboko wierzę, że te 15 tysięcy to dopiero początek mojej blogowej przygody, którą pragnę przeżywać przynajmniej przez całe życie. Tak. Wiążę przyszłość z tym blogiem. Uwielbiam go. Ba kocham. Staram się wkładać w niego całe swoje serce, zaangażowanie i wolny czas.  Wracając do święta zakochanych, mimo że osobiście  go nie obchodzę a raczej obchodzę ale w minimalnym stopniu przesiadywania w tym dniu przy lampce czerwonego wina w klimatycznym świetle zapachowych świeczek w kształcie serduszek to postanowiłam że wykonam typowo walentynkową sesję. A skoro tak to takowa sesja nie może obyć się bez czerwonych baloników- serduszek. 




Moja Walentynowa stylizacja opiera się głównie na bardzo eleganckim motywie za sprawą mojego ukochanego szarego płaszcza który tak dobrze już znacie i który wielu osobom się spodobał. Wybrałam też czerwoną koszulę w kratę oraz czarną, rozkloszowaną spódniczkę. Kolor czerwony to kolor miłości dlatego też wybrałam taką a nie inną  górę w tej stylizacji. Fajnym dodatkiem jest czarny beret z ćwiekami oraz botki na traktorowej podeszwie. Całość elegancka, dziewczęca i według mnie idealna na Walentynki. 













płaszcz - Esmara
czerwona koszula - House
spódniczka - Cropp
rajstopy - Gatta
beret - Sinsay
buty - CCC
szalik - Sinsay


A skoro już w tym szczególnym dla wielu osób dniu dodaję wpis na bloga pragnę życzyć wszystkim wesołych Walentynek! Oraz byście obdarzali się miłością cały, okrągły rok. Nie tylko od święta ;) Pozdrawiam

czwartek, 8 lutego 2018

Paryska elegancja






Ale mglisty dzisiaj dzień. Nie wiem jak Wy ale ja lubię taką pogodę. Świat dookoła skąpany  w bieli śniegu zmieszanej z mgłą jest magiczny, pełen tajemnic i mrocznych sekretów. Jak już Wiecie mam bardzo wybujałą wyobraźnię. Potrafię wymyślać wręcz niestworzone historie. Czy to dobrze czy źle? Uważam, że nie ma nic złego w wymyślaniu sobie pewnych rzeczy. Bo właśnie dzięki wyobraźni możemy przenieść się choć na chwilę w inny świat. Zapomnieć o problemach rzeczywistości. A co pobudza wyobraźnię? Oczywiście czytanie. Dużo czytania. Najlepiej książek które przenoszą nas w świat fantazji. Choć nie jestem fanką literatury fantasy to czasami chciałabym tak przenieść do jakiejś magicznej krainy. Chociaż na chwilkę. Mały moment. Pół sekundy. Ale móc. Byłoby to wręcz spełnienie moich marzeń. Ale skoro już się nie da to staram się jak najwięcej czytać. Zagłębiać się w liczne historie. Ostatnią książką jaką przeczytałam już 3 raz była niesamowita i wzruszająca powieść  Gayle Forman „Zostań Jeśli Kochasz”. Siedemnastoletnia Mia traci w wypadku samochodowym całą rodzinę- rodziców i brata. Sama leży na OIOM-ie i walczy o życie. Niesamowite wręcz trudno zrozumiałe jest to że dusza Mii oddziela się od ciała. Ciało leży w szpitalu poddawane licznym operacjom zaś ona sama chodzi po budynku szpitalu i próbuje to wszystko pojąć, zrozumieć co się stało. Że jej rodzice zginęli, że mały Teedy- ukochany braciszek również nie żyje. Mia obserwuję z boku jak do jej szpitalnego łóżka podchodzą pozostali członkowie rodziny. Jak proszą ją by i ona nie odchodziła. By nie umierała. Że jej potrzebują.  Największym zaskoczeniem i rozdzierającym momentem w książce jest cichy szloch i płacz chłopaka Mii –Adama. Niedoszła gwiazda rocka, zapalony punk zakochany po uszy w dziewczynie, która grała na wiolonczeli. Totalnie inna bajka prawda? Chyba coś w tym jest że przeciwieństwa się przyciągają. Tak też było w przypadku tych dwojga młodych ludzi. Ogólnie cała książka to praktycznie wspomnienia Mii z dzieciństwa, narodzin braciszka, pierwszego pocałunku z Adamem. Również te z koncertów i prób oraz obozów muzycznych. Jak kończy się ta opowieść? Czy Mia się obudzi ?Co się z nią stanie?  A jeśli się obudzi- czy Adam nadal z nią będzie? Kończy się w dość dziwny sposób ale odpowiedź znajdziemy w drugiej części „Wróć jeśli pamiętasz”. Więcej nie mogę Wam zdradzić ale gorąco z całego serca Wam ją polecam. Szczególnie dziś gdy jest tak mgliście, lektura tej książki daje wiele do myślenia ;-)




Przechodzę teraz do krótkiego opisu mojej dzisiejszej stylizacji. „Francja Elegancja”? No może trochę, za sprawą uroczego pudrowego berta. Berety to total must have ostatnich miesięcy. Chodzą w nich największe gwiazdy show biznesu, chodzę w nich też i ja. I dzisiaj jest on uroczym dodatkiem do bardzo eleganckiej stylizacji, na bazie szarego prążkowanego golfu, czarnej rozkloszowanej spódniczki i czarnych zakolanówek.  Wspominałam że kocham je nosić? Są one dla mnie niezwykle sexy, a nogi w nich są smukłe i zgrabne. Ale nie  ma też elegancji bez szarego płaszcza i ciemnego grubego szalika.  Które sprawiają że jest mi cieplutko w tak zimny dzień. Całość iście paryska i wg mnie idealna nawet na randkę czy wypad do miasta. 



















płaszcz - Esmara
beret - zwykły stacjonarny sklep
golf - Sinsay
spódniczka - Cropp
buty - CCC
rękawiczki - Textil Market
szalik - Sinsay
zakolanówki - Gatta


A Wam jak się widzi trend beretów? Podoba się Wam? A zakolanówki? Co Wy na to? Dajcie znać w komentarzu. Pozdrawiam

wtorek, 6 lutego 2018

Moja wizja Walentynek







„Limitowane walentynkowe kubki już w sprzedaży”, „Seksowna ,koronkowa bielizna-idealny prezent na Walentynki?”, „Jak Walentynki to tylko w kinie, co powiesz na Nowe Oblicze Greya?”  itd. itd. itd. Czytamy , słyszymy bez końca o tym , że Walentynki tuż tuż. Czym zatem są Walentynki? Jak ja reaguje na Walentynki? Co najczęściej robię w Walentynki oraz dlaczego po części nie lubię tego święta? To wszystko i nie tylko opiszę Wam w dzisiejszym poście moi Drodzy Czytelnicy! 




Walentynki jak sama nazwa wskazuje jest to święto ku czci św. Walentego patrona miłości i zakochanych.  Do tego Walentego osobiście nic nie mam ale do samego święta Walentynki trochę ale już jest. Dlaczego w ogóle jest takie święto i dlaczego przypada 14 lutego? Bo jakiś Walenty ma imieniny? Oj nie. Troszkę sobie teraz nieco ironizuje. No ale dlaczego właśnie 14 dzień lutego ma być tym w którym nachalnie wręcz obsypujemy się prezentami, kwiatami, pocałunkami, pluszakami, uprzejmością i co najważniejsze taką silną, namiętną miłością? Dlaczego w ciągu całego okrągłego roku nie zawsze zachowujemy się jak w tym dniu? Cóż odpowiedzi na te pytania jest wiele. Moim skromnym zdaniem Walentynki powinny być przez cały rok. Całe 365 dni powinniśmy obdarowywać się wzajemnym szacunkiem, miłością, zaufaniem i ciepłem. We wszystkie dni uśmiechać się do siebie, obdarzać pocałunkami i drobnymi miłosnymi gestami. Walentynki budzą wiele kontrowersji zdaję sobie z tego sprawę, dla jednych to święto kiczu, „sztucznych miłości” i bezsensownych życzeń. Czy zatem warto je obchodzić? Świętować zawsze można co nie zmienia faktu że lepiej było by spędzić ten dzień jak najnormalniej w świecie wszystkie inne w całym okrągłym roku. Usiąść przy stole, zjeść kolację, obejrzeć fajny film. Można też wybrać się na pyszną kawę, do kina, na łyżwy. Pomysłów jest wiele. Nie trzeba od razu wynajmować pokoju w  5-gwiazdkowym hotelu z widokiem na morze, wanną pełną piany i płatków czerwonych róż  oraz kupować  gustownego, drogiego szampana i słodkich truskawek. Drobne przyjemności ukochanej osobie powinniśmy robić  przez cały rok. Pocałunek na dzień dobry, uśmiech, czułe uściski. Calutki rok mamy na ofiarowanie różnymi sposobami gorącego uczucia. Tutaj pluszowy miś czy bukiet kwiatów 14 lutego niewiele da. Owszem jest to bardzo miłe bo sama lubię dostawać pluszaki i róże , ale najpiękniejsze prezenty moim zdaniem są w nas samych. Jak zatem ja obchodzę Walentynki? Czy z racji tego że jestem singielką odczuwam smutek? Czuję się gorsza w stosunku do innych ludzi którzy mają swoją drugą połowę? Otóż nie. Nie czuję w ogóle żadnego przygnębienia. Dla mnie jest to zwykły dzień. Nic wielkiego. Bardziej niż Walentynki cenię sobie Dzień Kobiet.  Jedyne co lubię w tym święcie to dekoracje: świeczki zapachowe, ledowe dekoracje, kwiaty lub własnoręcznie upieczone ciasteczka w kształcie serduszek. No dobrze ktoś kto doszedł już do tego zdania sobie pomyśli, a dopiero co pisała że nie lubi Walentynek a teraz pisze że piecze serduszkowe ciastka i obwiesza pokój światełkami. Nie lubię, ale całego tego słodkiego i  kiczowatego klimatu. Nie lubię zbędnego wychwalania się w mediach społecznościowych prezentami od ukochanego/ukochanej oraz niezwykle męczących fotek miliona par jacy to oni  są szczęśliwi tego dnia. Nie uważam że ktoś nie jest szczęśliwy, tylko zastanawia mnie dlaczego właśnie w Walentynki ludzie aż tak okazują sobie miłość. Dlaczego nie robią tego częściej. Kochasz kogoś to okazuj mu to każdego dnia. Bądź z nim. Przebywaj najwięcej ile się da. Rób małe niespodzianki. Wywołuj uśmiech na twarzy ukochanej osoby. Zabiegaj o nią każdego dnia. Wyślij, miłego smsa że tęsknisz gdy jesteś w pracy albo że smutno Ci gdy ta druga osoba jest teraz tak daleko i nie możesz jej przytulić. Świętuj sobie Walentynki ale nie zapominaj też o zwykłych dniach. Szanuj. Kochaj. Walcz nieustannie o jego/jej względy. Ofiaruj jej/jemu swoje serce. Całego/Całą siebie. Nie zapominaj o tym i nie przypominaj sobie o ukochanym/ukochanej dopiero w Walentynki. Sorry, ale wtedy to już  jest nieco za późno…



A Wy- Jak postrzegacie Walentynki? Lubicie je? Obchodzicie? Dajcie znać w komentarzu ;-)


niedziela, 4 lutego 2018

Zakupowy początek Lutego






Witajcie ! Jak mija Wam niedzielne popołudnie? Przychodzę do Was dzisiaj z niezwykłym postem. Pierwszą sobotę lutego spędziłam w przemiłym towarzystwie mojej siostry. Z racji tego, że widziałyśmy się dość dawno postanowiłyśmy nadrobić rozmowy i wybrałyśmy się na mały shopping do lubelskiej galerii Atrium Felicity oraz do Cinema City - na przezabawny film „Podatek od miłości”, który już z tego miejsca bardzo serdecznie Wam polecam ;-)

To co Gotowi? Jeśli tak to zapraszam do obejrzenia krótkiej relacji z mojego zakupowego dnia z siostrą ;-)















sweter - Cropp
koszula - House
płaszcz - Esmara
spodnie - Bershka
buty - zwykły stacjonarny sklep


Trochę kinowych przyjemności ;-)










Podatek od miłości - Urzędniczka Klara (Aleksandra Domańska) ściera się z amantem Marianem (Grzegorz Damięcki) z mało wzniosłego powodu. Stawką są pieniądze, awanse i inne takie – on plącze się w zeznaniach podatkowych, więc próbuje wykazać, że jest męską prostytutką; ona tymczasem stara się udowodnić, że kłamstwo ma krótkie nogi, a niehańbiący i nieopodatkowany zawód to tylko zasłona dymna. Punktem wyjścia jest barowa kłótnia o damsko-męskie pryncypia i tożsamość polskiej prowincji. Punktem dojścia – love story, w którym obydwie strony pozostają graczami wagi ciężkiej o niejasnych motywacjach.   



DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ!!!

MIŁEGO POPOŁUDNIA KOCHANI!

Witaj, cieszę się, że tutaj jesteś i bierzesz udział w komentarzowej konwersacji. Jednak pamiętaj o jednym: Jeśli jesteś blogerem liczę na to, że napiszesz więcej jak jedno słowo. Dziękuję Ci za poświęcony czas. Odwiedzam blogi komentujących.

POLECANE WPISY