Jutro Halloween. Amerykańskie święto duchów, zjaw,
czarownic, wampirów, wilkołaków i innych
różnych straszydeł. Dzieciaki przebierają się za dane straszydło, następnie
biorą ze sobą koszyczek bądź jakieś małe wiadereczko i ruszają do swoich
sąsiadów na cukierkowy łów. Tak jest w Ameryce, ale po części bywa też tak w
Polsce. Kult Halloween od wielu już lat gości także w naszym kraju. Powszechnie
znane są bale przebierańców, wykonywane są upiorne makijaże i urządzane
halloweenowe party. Sama lubię takie mroczne klimaty jednak aż tak mocno się w
to nie wczuwam. Lubię te dekoracje, lubię oglądać różne kostiumy, ubrania
inspirowane Halloween. Bardzo lubię też wieczorem posiedzieć w ciemności przy
świetle dyniowego lampionu. Jednak memu
sercu jest bliższe święto które jest po Halloween.

1 i 2
listopada jest dla mnie zawsze dniem zadumy, refleksji i modlitwy. Dniem bez
Internetu i mediów społecznościowych. To wtedy idąc na cmentarz i zapalając tą
symboliczną świeczkę na grobie moich dziadków, pradziadków, zmarłych wujków i
ciotek czuję to ciepło jakie emanuje z tej zniczy ale i to ciepło dusz jakie
mnie wtedy otaczają. Bo wierze w to że przy mnie są. Każdego dnia. Stojąc nad
grobem rodziców mojej mamy, zamykając oczy widzę moją ukochaną babcię.
Widzę jak siedzimy razem w jej kuchni na kanapie, jak częstuje mnie swoimi
przepysznymi pączkami i herbatką z sokiem z malin. Widzę jak siedzi na ławce i
wygląda mnie czy do niej nie idę. Jak nazywa mnie swoją kochaną wnusią. Dziadka
niestety nie pamiętam, umarł 5 lat przed moimi narodzinami. Mimo, że go nie
znam to jego także będąc na cmentarzu widzę jakby obok mnie stał. Wiem, że każdy
wierzy w co chce i ma do tego pełne prawo jednak ja wierzę w to, że oni są w
niebie. Że są szczęśliwi, że już nie cierpią jak za swojego życia szczególnie
wtedy gdy dopadła ich choroba. Smutek, że ich nie ma obok mnie ale też radość
,że już się nie męczą napawa tego dnia moje serce.

Dlatego uważam ,że owszem warto
po części obchodzić Halloween ( jest to nawet fajna zabawa) jednak nie warto zaprzepaszczać naszych
rodowitych świąt czczenia zmarłych jakie przypadają na 1 i 2 listopada. Przecież te dni są takie piękne, to, że
możemy pójść na grób ukochanej przez nas osoby, zapalić jej znicz, zatrzymać
się na chwilę. Na to praktycznie czekamy cały okrągły rok. Owszem odwiedzamy
zmarłych przez cały rok jednak w te dni jest w tym jakaś moc. Ja ją czuję.
Każdego roku bardzo głęboko przeżywam te
chwile. I gdy kończy się październik kompletuję znicze, kupuję kwiaty i z
niecierpliwością czekam aż zostaną one ustawione na nagrobkach osób które
kochałam, kocham i już zawsze będę kochać.
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się
staje
potem cisza normalna więc całkiem
nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z
rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde
szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od
jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w
lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy
ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż
umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na
zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko
odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia
pierwszą.
ks. Jan Twardowski
Niesamowite a zarazem straszne jest to jak szybko przemijamy, jak
szybko odchodzą Ci których kochamy. Czasem wystarczy chwila by czyjś płomień
który pali się tak jasnym światłem zgasł na zawsze. Chwila by ktoś odszedł… W
dzisiejszych czasach zapominamy o przemijaniu. Myślimy, że to nas ominie, że
jesteśmy nieśmiertelni i niepodatni na choroby. Bzdura jakich mało. Przez pogoń
za pieniądzem tracimy zdrowie, potem tracimy pieniądze by to zdrowie odzyskać.
Albo się to uda albo i nie. Czasem przegrywamy walkę z chorobą. Umieramy
w samotności bo byliśmy oschli wobec tych którzy nas kochali. Umieramy
pozostawieni sami sobie, bo zapomnieliśmy że ludzi trzeba kochać tu i teraz. Bo
przecież jutra może już nie być. Jutro może być już za późno. Mówią, że śmierć
nie jest straszna dla tego kto umiera. Ona jest straszna dla nas żywych. Jest
straszna bo pozostawia w nas pustkę, bo zostajemy sami. Ten ktoś odszedł a my
zostajemy. Fakt może będzie nam dane kiedyś się z nim spotkać. Nie wiemy kiedy
to nastąpi przeraża nas to, boimy się tego. Dlatego tak ważne jest by kochać
kogoś za życia. By po jego śmierci mieć czyste sumienie, że obdarzaliśmy go i
nadal obdarzamy (bo przecież to, że odszedł nic nie zmienia) gorącym uczuciem.
PS. Pamiętajcie o tych którzy
odeszli, zapalcie im symboliczną świeczkę. Dla nas to chwila, dla nich otucha i
symbol pamięci.